Korwin-Mikke, były prezes Unii Polityki Realnej, obecnie lider partii Wolność i Praworządność, który osobiście przyszedł do PKW, mówił w rozmowie z dziennikarzami, że przed tegorocznymi wyborami zbieranie podpisów było łatwiejsze niż poprzednio. - Ludzie po prosu mają dość obecnych rządów. Uważają - przynajmniej moi wyborcy - że miejsce obecnej klasy politycznej jest w więzieniach, a nie w parlamencie - powiedział. Dodał, że jego wygrana w wyborach prezydenckich byłaby możliwa dzięki "cudownemu zbiegowi okoliczność", ale - jak zaznaczył - minimalna szansa na to jest i dlatego stratuje w wyborach. Zapowiedział też, że w trakcie kampanii będzie przede wszystkim dążył do osobistego kontaktu z wyborcami. - Jestem opozycją antypaństwową, uważam, że ten ustrój jest zły i trzeba zmienić państwo na lepsze, reszta kandydatów to ludzie, którzy uważaj, że trzeba zmienić tylko człowieka - dodał. W czwartek o północy upływa czas, jaki komitety wyborcze mają na złożenie w PKW co najmniej 100 tys. podpisów z poparciem dla kandydatów.