- Fałszerstwa nie są cechą węgierskich wyborów - podkreśla Miklos Ligeti, dyrektor departamentu prawnego wspomnianej organizacji. Jak dodaje, zdarzają się jedynie przypadki handlowania głosami w społecznościach romskich. - Mamy dowody, że tak się działo w 2014 roku i podczas wcześniejszych wyborów, ale nie ma to związku z Fideszem - zaznacza nasz rozmówca. Ligeti wskazuje, że choć głosy liczone są uczciwie, to można mieć pewne zastrzeżenia do procesu wyborczego. - Ordynacja wyborcza została przebudowana w taki sposób, by faworyzować Fidesz - mówi Ligeti i wskazuje np. na takie wyznaczenie granic okręgów wyborczych, by partia rządząca zdobyła jak najwięcej mandatów ("gerrymandering"). Fidesz zmienił ordynację po wygranych wyborach w 2010 roku. I choć cztery lata później uzyskał 800 tys. głosów mniej, to utrzymał większość konstytucyjną. Do zdobycia dwóch trzecich mandatów w parlamencie wystarczyło niecałe 45 proc. głosów. Właśnie dzięki zmianom w prawie wyborczym. Transparency International zwraca również uwagę na problem sztucznych partii. - Pojawiają się przed wyborami, znikają tuż po nich. Nie mają programu, nie przyjmują członków, posiadają jedynie walizkę do wynoszenia publicznych pieniędzy - opowiada Miklos Ligeti. Sztuczne partie pobierają dotację na kampanię wyborczą i nie są z niej rozliczane. Pozwalają na to wprowadzone przez Fidesz przepisy. W ten sposób z budżetu wypływają miliardy forintów. - Nie wiemy, co się dalej dzieje z tymi pieniędzmi - podkreśla ekspert. Jak zaznacza, pojawiają się pewne spekulacje, ale żadna z nich nie została udowodniona. W obecnych wyborach Transparency International doliczyło się 14 sztucznych partii. - Fidesz musi uważać, że jest to dla niego korzystne, ponieważ to oni uchwalili i utrzymują prawo, które pozwala sztucznym partiom na wyprowadzanie pieniędzy - uważa nasz rozmówca. Czytaj więcej na temat przekrętów na Węgrzech Niezależnie jednak od tych zastrzeżeń Fidesz pozostaje partią, która cieszy się zdecydowanie największą popularnością wśród Węgrów. Każdy rezultat wyborów, który nie przyniesie ogromnej przewagi Fideszu nad drugim na mecie (prawdopodobnie Jobbikiem), będzie odczytany w kategoriach sensacji. Michał Michalak, Budapeszt