Reklama

Biskup Aleppo: Dziękuję polskiemu rządowi

"Prawie połowa ludności Syrii to uchodźcy. Pomóżcie, by zapanował pokój, by prowadzony był dialog, nie dawajcie broni. Kiedy w Syrii będzie pokój, wszyscy uchodźcy - albo chociaż większość - wrócą do ojczyzny" - powiedział PAP biskup Aleppo Georges Abou Khazen. Podziękował też darczyńcom i polskiemu rządowi za pomoc niesioną w Syrii.

Biskup Aleppo Georges Abou Khazen wziął w niedzielę udział w uroczystości zakończenia akcji "Dar dla Aleppo" zainicjowanej na początku marca 2017 r. przez Kościoły katolicki, ewangelicko-augsburski, prawosławny i greckokatolicki z Dolnego Śląska oraz lokalne władze wojewódzkie i samorządowe.

PAP: Ile pieniędzy udało się zebrać w ramach akcji "Pomoc dla Aleppo"?

Biskup Georges Abou Khazen: Około 1 mln euro. Duże sumy dotarły do szpitala Świętego Ludwika w Aleppo na zakup potrzebnej aparatury w miejsce tej zniszczonej w czasie wojny. Szpital musiał ograniczyć pomoc medyczną, a teraz dzięki temu sprzętowi zwiększył bardzo swą działalność. Są też projekty - nazywamy je Krople Mleka - dzięki którym kupujemy mleko dla tysięcy dzieci.

Reklama

- Przede wszystkim chciałem podziękować dobroczyńcom z Polski, wszystkim instytucjom kościelnym i także rządowi, bo polski rząd jako jedyny pomaga na miejscu i ta pomoc dociera do potrzebujących. (...) To dla nas bardzo cenne, bo wasza pomoc pozwala przeżyć wielu syryjskim rodzinom. Większość Syryjczyków nie ma nic. Dziękujemy za pomoc żywnościową, którą rozprowadzamy wśród rodzin cierpiących głód. Wasza pomoc to przede wszystkim wsparcie medyczne, pomoc dla szpitali, lekarstwa.

W Europie toczy się obecnie dyskusja, czy lepiej jest pomagać ofiarom wojny na miejscu, w Syrii, czy raczej przyjmować uchodźców i pomagać im układać sobie życie w Europie. Jakie jest zdanie księdza biskupa?

- Nie jestem politykiem, ale duszpasterzem. To jedyne logiczne wyjście: pomagać uchodźcom w powrocie do ich kraju, a nie w tym, by go opuścili. Pomagając na miejscu, pozwalamy im tu przetrwać. To jest nasz obowiązek. (...) W Syrii pozostali przede wszystkim młodzi ludzie i dzieci. Oni są jej przyszłością.

- Prosimy Europę także o pomoc w zniesieniu sankcji, embargo, bo z jego powodu cierpią najbiedniejsi. (...) Syria zawsze była krajem, który przyjmował uchodźców. Na początku zeszłego wieku przyjęła Ormian, uchodźców palestyńskich i libańskich w czasie wojny domowej w Libanie, a także uchodźców z Iraku. Teraz, niestety, prawie połowa ludności Syrii to uchodźcy. Pomóżcie, by zapanował pokój, by prowadzony był dialog, nie dawajcie broni. Kiedy w Syrii będzie pokój, wszyscy uchodźcy - albo chociaż większość - wrócą do ojczyzny.

Jak wygląda obecnie sytuacja ludności cywilnej w Aleppo?

- Można powiedzieć, że się poprawia, jesteśmy znacznie bezpieczniejsi niż wcześniej. Ale życie codzienne w mieście nadal jest bardzo trudne. Bogu dzięki mamy znowu prąd, po latach przerwy. Mamy też wodę, której dostawy były na długo przerwane. To poprawiło sytuację mieszkańców, ale kryzys pozostaje, bo większość ludzi nie ma pracy, szaleje inflacja, są sankcje przeciwko Syrii, które pogarszają sytuację ludzi. 

Czy do Aleppo wracają mieszkańcy?

- Naszym pragnieniem jest to, by mieszkańcy powrócili do miasta, ale wracają nieliczni. Do całej Syrii powróciło pół miliona uchodźców z zagranicy, głównie z państw ościennych. Naturalnie, póki utrzymuje się sytuacja kryzysowa, trudno jest wrócić. Powracające rodziny muszą zapewnić sobie mieszkanie, a także pracę , co na razie nie jest możliwe. Musimy im pomóc w odbudowie domów, w znalezieniu pracy lub jakieś aktywności, która pozwoli im przeżyć.

A jak wygląda sytuacja chrześcijan w kolebce tej religii? Czy chrześcijaństwo w Syrii ma szansę przetrwać?

- (...) Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział podczas wizyty w Libanie, że Bliski Wschód bez chrześcijan nie byłby Bliskim Wschodem. Jesteśmy mostem dialogu, budowniczymi pokoju, pojednania i przebaczenia. To są niezbędne wartości, aby mógł panować pokój. Chrześcijaństwo narodziło się tutaj. Wyobraźcie sobie, że tam, gdzie narodziło się chrześcijaństwo, mogłoby ono nie przetrwać.

Rozmawiała Iwona Żurek

PAP

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy