W czwartek szef RE Donald Tusk przyjechał z nieoficjalną wizytą do Krakowa, gdzie udzielił wywiadu redakcji "Tygodnika Powszechnego". Odniósł się w nim między innymi do decyzji Komisji Europejskiej o art 7.1 unijnego traktatu wobec Polski. KE dała Warszawie trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji. Komisja Europejska wysłała również pozew przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z ustawą o sądach powszechnych. Bruksela uznała, że jest ona zagrożeniem dla niezależności sądownictwa i odrzuciła wyjaśnienia rządu w Warszawie w tej sprawie. Uruchomienie art. 7 może nawet skutkować uruchomieniem sankcji wobec Polski. Zdaniem Tuska, to odległa wizja. "Nie przesadzałbym z dramatycznymi konsekwencjami o charakterze formalnym i finansowym, do tego jest na szczęście daleka droga" - powiedział dziennikarzom "Tygodnika Powszechnego" Donald Tusk. "Jest dużo czasu, żeby naprawić błędy - mam na myśli decyzje większości dotyczące wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Natomiast polityczne koszta tego, co się stało, są nie do zlekceważenia. Polska - i to jest szokujące także dla Europy, a nie tylko dla proeuropejsko nastawionych Polaków - stanęła w poprzek UE, i to z rozmysłem. Uważam bowiem, że rządzący nie są entuzjastami, delikatnie mówiąc, naszej obecności w UE" - stwierdził Tusk. Dodał, że w Brukseli jest ciągle gigantyczna nadwyżka nadziei, że Polska jednak zostanie w Unii. "Osobiście nie mam złudzeń, i w Brukseli nikt ich też raczej nie ma, że wszystkie te decyzje, z tak różnych dziedzin - jak Puszcza Białowieska, sądy, Trybunał Konstytucyjny - mają wspólny mianownik. Są one jakby uszyte na miarę tego wymarzonego konfliktu z Unią Europejską, jako ograniczającą wszechwładzę rządzącej partii" - powiedział szef RE.