Polski europoseł stracił ważną funkcję. Gierek: To była zmowa
Polski europoseł Adam Gierek próbował bronić w Parlamencie Europejskim energetyki opartej na węglu. Ale frakcji socjalistów się to nie spodobało. W efekcie - jak sam mówi - został zmuszony do zrzeczenia się funkcji sprawozdawcy raportu dotyczącego efektywności gospodarczej. "To pierwszy taki przypadek w europarlamencie" - mówią Agnieszce Waś-Tureckiej poseł Gierek i jego asystentka Malina Stompel.
Adam Gierek jeszcze kilka dni temu był sprawozdawcą raportu na temat przekształcenia dyrektywy z 2012 roku w sprawie efektywności energetycznej w Unii Europejskiej.
Jak mówi, sam zabiegał, by akurat ten raport frakcja Socjalistów i Demokratów przydzieliła jemu. "Komisja Europejska popełnia kardynalny błąd, zakładając, że efektywność energetyczna jest tożsama z ograniczeniami użytkowania energii finalnej" - uważa Gierek.
Zdaniem polityka Unii Pracy, zwiększenie efektywności energetycznej powinno odbywać się m.in. poprzez zwiększenie wydajności procesu produkcji i przesyłu energii. "Pod postulatem wzrostu rzeczywistej efektywności energetycznej podpisuję się obiema rękami. UE ma wielkie możliwości podnoszenia efektywności. Polska szczególnie. Gdzie? W konwersji energii pierwotnej na finalną. W Polsce wynosi ona obecnie około 35-40 proc. Reszta idzie w powietrze" - podkreśla poseł.
Raport Gierka odpowiadał więc bardziej krajom, które produkcję energii opierają na węglu, czyli m.in. Polsce. "Obecnie węgiel spalany jest w sposób mało oszczędny. Ale gdybyśmy zastosowali kogenerację, czy współprodukcję energii elektrycznej i cieplnej, to ta efektywność mogłaby sięgnąć 90 proc." - deklaruje poseł. "To ważne nie tylko z uwagi na zasoby surowców naturalnych, ale także ochronę środowiska, m.in. w kontekście smogu" - dodaje.
Pomysły inwestowania w węgiel idą jednak pod prąd propozycji Komisji Europejskiej czy stanowisku frakcji socjalistycznej, które zakładają ograniczanie zużycia energii oraz wzrost udziału odnawialnych źródeł energii.
"Frakcja chciała, by w raporcie znalazł się cel ograniczenia zużycia energii o 40 proc. do 2030 roku. Ja się z tym zgadzałem, ale chciałem to osiągnąć w inny sposób, a nie przez wymuszone oszczędności" - tłumaczy poseł.
"Socjaliści, którzy narzucają ton debaty w przypadku tego typu tematów, próbują przekonywać, że energia odnawialna to jedyne wyjście. Na razie jednak Polska i inne kraje Europy Wschodniej powinny tworzyć pomost pomiędzy tą daleką przyszłością a teraźniejszością. Nie da się iść na skróty" - podkreśla Gierek.
W efekcie europoseł został - jak sam mówi - zmuszony do zrzeczenia się stanowiska sprawozdawcy raportu ws. efektywności energetycznej.
"To była zmowa polityków zachodnich, by mnie zaatakować" - uważa poseł - "W przeddzień głosowania zapowiedzieli, że są przeciwni wprowadzonym przeze mnie poprawkom, ponieważ nie opierają się one na naukowych przesłankach. A przecież te dane przygotowali eksperci z Politechniki Śląskiej w Gliwicach".
W PE pojawiły się także ulotki mające zdyskredytować europosła.
Ostatecznie raport Gierka został przegłosowany w Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE), jednak w zmienionej formie. Posłowie odrzucili najważniejsze poprawki zgłoszone przez europosła, m.in. tzw. kompromis 11., czyli nowy sposób przeliczania energii pierwotnej na finalną, który promuje kogenerację. W efekcie sam Gierek wstrzymał się od głosu nad własnym raportem.
"Tydzień później, 5 grudnia, tuż przed posiedzeniem grupy roboczej socjalistów w komisji ITRE, odbyło się krótkie spotkanie w znacznie mniejszym, czteroosobowym gronie: uczestniczyli w nim koordynatorzy S&D w komisjach ITRE i ENVI, profesor i ja" - opowiada asystentka Gierka, Malina Stompel. Jak dodaje, "postawiono wówczas posła przed wyborem - albo sam zrezygnuje z roli sprawozdawcy, albo grupa robocza przegłosuje odebranie mu raportu".
"To pierwszy taki przypadek w Parlamencie Europejskim" - podkreśla.
Obecnie Gierek i Stompel starają się uzbierać 38 podpisów europosłów, by odrzucone w komisji ITRE poprawki trafiły na sesję plenarną Parlamentu Europejskiego w niezmienionej formie. Chcą także doprowadzić do dyskusji nad zaistniałą sytuacją na forum całej frakcji S&D jeszcze przed ostateczną debatą na sesji plenarnej, aby poseł nie został pozbawiony możliwości zabrania głosu podczas obrad poprzedzających ostateczne głosowanie planowane na początek przyszłego roku.
"Apelujemy do polskich europosłów, by wsparli te poprawki" - mówią.
Agnieszka Waś-Turecka
***
Obserwuj autorkę na Twitterze