Aleksander Łukaszenka odwiedził swoją rodzinną miejscowość Kopyś na wschodzie Białorusi, gdzie brał udział w piątek w uroczystościach przed Świętami Wielkanocnymi. - Przebywając w tej przytulnej, mojej ulubionej świątyni, chciałbym zaapelować nie tylko do Białorusinów. Ale najpierw do naszych sąsiadów. Ratujmy świat. To jest teraz tak istotne - powiedział Łukaszenka cytowany przez portal Zerkalo. - Żyjmy w przyjaźni - apelował do sąsiadów, ale nie sprecyzowano do kogo konkretnie. Białoruś graniczy z pięcioma państwami. Polską, Litwą, Łotwą, Rosją i Ukrainą. I to właśnie Ukrainie Łukaszenka poświęcił więcej czasu w swoim wystąpieniu. - Chciałbym poprosić swoich kolegów polityków, nie stwarzajmy problemów naszym ludziom, mają ich teraz wystarczająco dużo. Zobaczcie, co się dzieje z sąsiednią Litwą, Łotwą i Polakami. Nie mówię w tym kontekście o Ukrainie - podkreślił Łukaszenka. Łukaszenka: Ukraińcy proszą nas o sól - Oni byli tacy szczęśliwi, weseli. Żyli w zamożnym świecie, wszystko u nich było. I gdzie są dzisiaj? Stoją wzdłuż granicy i proszą o wpuszczenie na Białoruś. Żeby im kupić kaszę gryczaną. Tam kaszę, soli nie ma, o sól na proszą - stwierdził. - My, jako szlachetni ludzie, tę granicę otwieramy (...). Chodźcie, tu wasi ludzie. Granica nie powinna przeszkadzać w normlnym życiu, również naszym sąsiadom. My zawsze traktujemy ludzi po sąsiedzku, po ludzku. Jedyne czego chcę, to żeby taki sam stosunek był do nas - mówił dalej. Przypomnijmy, że 24 lutego Rosja napadła na Ukrainę również z terenu Białorusi. Jak podaje Zerkalo, 27 lutego Łukaszenka stwierdził, że Rosjanie wystrzeliwują pociski z terytorium jego kraju, ponieważ Kijów rozmieścił w pobliżu granicy dywizje rakietowe. Powiedział też wtedy, że "nikt nie zbombardował Kijowa".