24 lutego 2022 roku o godzinie 5 rano czasu polskiego rozpoczął się atak sił rosyjskich na Ukrainę. Chwilę wcześniej w wygłoszonym orędziu do narodu Władimir Putin poinformował oficjalnie o rozpoczęciu "specjalnej operacji wojskowej" w Ukrainie. W półgodzinnym wystąpieniu tłumaczył swoim rodakom i światu, że winę za to, co się właśnie dzieje, ponosi... Zachód. Działania Rosji, której żołnierze właśnie szykowali się do ataku na granicę ukraińską, Putin określił jako obronne. Od tamtej nocy mijają właśnie dwa lata. W jakim miejscu dziś znajduje się rosyjski dyktator? Wiemy już, że jego kalkulacje dotyczące szybkiego zajęcia Kijowa okazały się mrzonką, a wiara w wielkość rosyjskiej armii była mocno na wyrost. Jednak mimo ogromnych kosztów, jakie ponosi Rosja każdego dnia wojny z Ukrainą, nic nie wskazuje na to, by Władimir Putin myślał o jej zakończeniu. Wręcz przeciwnie, przestawił kraj na tory wojenne, a w noworocznym orędziu do Rosjan zadeklarował: "Nigdy się nie cofniemy". Wojna w Ukrainie. Bilans z perspektywy Rosji i Putina Pytamy Arletę Bojke, byłą korespondentkę TVP w Moskwie, autorkę książki "Putin. Wywiad, którego nie było", która o Rosji opowiada też na kanale "Koniec świata" na YouTube o to, czy 24 lutego 2024 Putin ma powody do świętowania. - Na pewno Władimir Putin nie posypie głowy popiołem i nie przyzna się, że cokolwiek poszło nie po jego myśli. W rosyjskiej propagandzie obowiązuje teraz narracja, że Rosja walczy nie z Ukrainą, ale całym zjednoczonym Zachodem i to jest odpowiedź na wszelkie pytania o niepowodzenia czy zbyt wolne sukcesy. W tym kontekście zdobycie Awdijiwki przed drugą rocznicą inwazji miało dla Putina wymiar symboliczny, dlatego tak bardzo mu na tym zależało - odpowiada rozmówczyni Interii. Jej zdaniem nawet jeśli Rosjanie obiektywnie zdają sobie sprawę z tego, że do otwierania szampana nie ma powodu, to z punktu widzenia Putina sytuacja jest całkiem niezła. - Czas działa na korzyść Rosji, nie Ukrainy. Ten rok to będzie powolne wykrwawianie Ukraińców, bo Putin wie, że Ukraińcom łatwiej byłoby się zmobilizować w momencie gwałtownego zagrożenia niż w momencie takiego pełzającego zagrożenia jak teraz. Wcześniej łatwiej też było o zdecydowaną pomoc Zachodu. A tak wszyscy są zmęczeni wojną, ciągłym stanem zagrożenia. Putin będzie to wykorzystywał, rozpędzając jednocześnie swój przemysł zbrojeniowy po to, żeby go w którymś momencie wykorzystać. Co do tego nikt nie może mieć wątpliwości - mówi dziennikarka. Wojna w Ukrainie. Pogłoski o klęsce Putina były przesadzone Podobny ton pobrzmiewa w tym, co mówi Interii dr Maciej Pieczyński, rusycysta z Uniwersytetu Szczecińskiego, autor książek o Rosji i Białorusi. - Z perspektywy dwóch lat tzw. "specjalnej operacji wojskowej" widać wyraźnie, że wszelkie pogłoski o politycznej czy fizycznej śmierci Putina były i są mocno przesadzone. Co prawda, nie podbił Ukrainy, ale zajął sporą część jej terytorium. I nic nie wskazuje na to, by Kijów był w stanie w najbliższym czasie odzyskać okupowaną część Donbasu, brzeg Morza Azowskiego, nie mówiąc już o Krymie. Przede wszystkim jednak Putin, z trudem, ale jednak, umocnił swoją władzę w samej Rosji - ocenia dr Pieczyński. Rozmówca Interii dodaje, że sam fakt, że wbrew oporom części swojego otoczenia Putin rozpętał wojnę i dalej ją prowadzi, pokazuje, że jest dziś silniejszy, a nie słabszy niż przed 24 lutego 2022 roku. A do tego coraz mocniej przykręca śrubę. Co ciekawe pozycją Putina nie zachwiał szczególnie nawet pucz Prigożyna, który miał miejsce w czerwcu ubiegłego roku. Choć początkowo wydawało się, że jego skutki mogą być dla Putina długofalowo zgubne. - Po pierwsze, o czym rzadko się wspomina, bunt ten był wymierzony nie tyle w Putina, co w Szojgu i Gierasimowa. Po drugie, likwidując Prigożyna, prezydent Rosji dał pokaz siły, czyli to, co jest w Rosji najpoważniejszą legitymacją władzy. Wrogowie Putina i przeciwnicy specoperacji albo uciekli z Rosji, albo siedzą w łagrach, albo nie żyją. Zabójstwo Nawalnego symbolicznie pokazuje, że władca Kremla czuje się bezkarny i może niemal wszystko - mówi dr Maciej Pieczyński. Wojna w Ukrainie i rozgrywka Putina wobec Zachodu O ile Putin źle ocenił sytuację w pierwszych dniach i tygodniach wojny, będąc zaskoczonym reakcją krajów NATO, które szybko i zgodnie opowiedziały się po stronie Ukrainy, o tyle z perspektywy dwóch lat widać, jak próbował i wciąż próbuje rozgrywać Zachód po swojemu. Im dłużej trwa wojna, tym to zadanie jest, jak przyznają eksperci, łatwiejsze. Czy metodą Putina było przeczekanie euforii pierwszych tygodni i miesięcy bohaterskiej obrony Ukrainy, gdy okazało się, że Zełenski stanął na wysokości zadania, armia ukraińska odrobiła lekcje z 2014 roku, a Zachód stanął jednoznacznie po stronie Ukrainy? Dziś, po dwóch latach trwającej wojny i Ukraina, i Zachód są nią wyraźnie zmęczone. Pojawiają się wątpliwości związane z pomocą, spory między politykami poszczególnych krajów, ale i społeczeństwami - weźmy choćby protesty europejskich rolników wobec niekontrolowanego napływu zbóż i towarów z Ukrainy. - Nie zgadzam się z tym, że metodą Putina jest przeczekanie, bo nie jest tak, że Rosja czeka i nic nie robi. Rosja przestawia całą gospodarkę na wojenne tory, co znaczy, że szykują się na dłuższą rozgrywkę. Owszem, początkowo liczyli, że zajmą Kijów w kilka dni i się przeliczyli, ale wyciągnęli wnioski. Teraz produkują amunicję, podpisują kontrakty z Koreą i Iranem, ciągle coś robią. To, że Putin zatrzymał front na Ukrainie, uznając, że nie ma sensu na razie rzucać tam większych sił, jest świadomą decyzją. Nawet jeśli Rosja czeka na dalszy rozwój wydarzeń, na wybory w USA, to nie siedzi bezczynnie, lecz przygotowuje się do długiej konfrontacji - zauważa Arleta Bojke. - Rację mają ci, którzy alarmują, że mamy te parę lat, by pokazać, że Zachód jest zjednoczony, silny i do konfrontacji z Rosją przygotowany. Bo jeśli tego nie pokażemy, Putin pójdzie dalej. Pytanie tylko z której strony. Wolę, żebyśmy byli wystraszeni i przygotowani niż żebyśmy beztrosko żyli i uważali, że nic nam nie grozi - dodaje. Dr Beata Górka-Winter, ekspert ds. bezpieczeństwa, wykładowca UW podkreśla jednak, by nie zapominać, że atakując Ukrainę, Putin nie tylko nie osiągnął swojego głównego celu, czyli podporządkowania sobie tego kraju, ale na dodatek sprawił, że NATO powiększyło się o dwa dodatkowe kraje, które dotąd były neutralne. - Jedną z największych porażek Putina w ciągu tych dwóch lat jest doprowadzenie do sytuacji, w której mamy dwóch nowych członków NATO: Finlandię i za chwilę Szwecję, ważne państwa o znaczącym potencjale wojskowym - mówi dr Górka-Winter. Dodaje też, że kolejne transze sankcji nakładanych na Rosję sprawiają, że Moskwa traci swój potencjał gospodarczy. - To naprawdę w perspektywie iluś lat będzie nie do odrobienia - zaznacza. - Rosja jako państwo zapewne przetrwa, natomiast pozostaje pytanie, jakie to będzie przetrwanie, w jakich warunkach będą żyli Rosjanie. Oprócz tego, że z Rosji ucieka kapitał zachodni, to ucieka też kapitał ludzki i to ten najcenniejszy. Ta ogromna emigracja dotyczy zwłaszcza klasy średniej, bo uciekają ci, których na to stać - wylicza. - Z pewnością, gdyby rosyjska gospodarka nie dostawała chińskiej kroplówki, w kraju byłoby o wiele gorzej - przyznaje Arleta Bojke. - Obecnie jednak z punktu widzenia Rosjanina nie zmieniło się aż tak wiele, jak się nam wydaje. Owszem, bogatsi Rosjanie mają gorzej, bo zamiast na Lazurowe Wybrzeże jeżdżą na wakacje do Turcji, ale w gruncie rzeczy wielka krzywda im się nie dzieje. Dla rosyjskiej prowincji nie zmieniło się za to prawie nic. Byli biedni i są biedni, jedli kaszę gryczaną i nadal ją jedzą - dodaje. Rosja się zbroi, Europa musi być gotowa Wśród ekspertów, z którymi rozmawiamy, panuje przekonanie, że Europa musi się zbroić i przygotowywać nieustannie na najgorsze, nawet jeśli nie do końca wierzy w to, że Putin odważy się zaatakować którykolwiek z krajów NATO. Dr Górka-Winter mówi, że nie lubi straszenia, że za dwa-trzy lata czeka nas wojna, a ostatnio nie ma tygodnia, byśmy takich prognoz - ze strony wojskowych, polityków, ekspertów nie słyszeli. Jej zdaniem to podważa wiarę w to, że jesteśmy w stanie zbudować wiarygodną politykę odstraszania. Tymczasem rozmówczyni Interii podkreśla, że kraje NATO są w stanie to zrobić. - Jak będziemy dobrze przygotowani, to Putin nie zaatakuje. Przy czym musimy mieć świadomość, że jeżeli na jesieni zmieni się władza w USA, wybory wygra Trump, to wysiłek obrony przed Rosją spadnie prawie w całości na Europę. I to jest prawdziwe wyzwanie na dziś - konkluduje. "Nudziarz" Władimir Putin W jakiej kondycji, dwa lata po agresji na Ukrainę, jest dzisiaj sam Władimir Putin? W ciągu tylko ostatniego roku media zachodnie wiele razy rozpisywały się o jego słabnącym zdrowiu, o chorobach, o sobowtórach, które muszą go zastępować podczas publicznych wystąpień. Ostatnie wydarzenia, ze śmiercią Nawalnego na czele, pokazują, że Putin to nadal groźny i nieobliczalny przywódca, nawet jeśli już nie tak błyskotliwy w publicznych wystąpieniach jak kiedyś. Na to ostatnie zwraca uwagę Arleta Bojke, która uważa, że w warstwie retorycznej Putin stał się przewidywalny i zwyczajnie nieciekawy. - O ile działania Putina są zaskakujące, bo często pozbawione racjonalności - nikt nie spodziewał się, że naprawdę wjedzie czołgami na Ukrainę, mało kto też wierzył, że będzie chciał zabić Nawalnego, skoro mógł go trzymać w więzieniu do końca życia - o tyle to, co Putin mówi, jest od lat mało zaskakujące, przewidywalne. A wręcz nudne. Tak jakby nie miał już nic nowego do powiedzenia. W ostatnim głośnym wywiadzie z Tuckerem Carlsonem Putin wypadł nieciekawie. Ugrzązł w historycznych dywagacjach i w sumie nic nowego nie powiedział - ocenia Arleta Bojke. Dr Maciej Pieczyński widzi to trochę inaczej. Mówi, że akurat w wywiadzie z Carlsonem Putin wypadł dobrze. I że widać było, że jest w całkiem dobrej formie. - To Putin decydował, co chciał przekazać. Chciał przedstawić swoją, rosjocentryczną wizję historii, i ją przedstawił. W sposób nieskrępowany oczerniał Polskę, Zachód i Ukrainę, a pozbawieni znajomości kontekstu amerykańscy widzowie słuchali, często zapewne bezkrytycznie. Widać też wyraźnie, że jest w dobrej formie fizycznej i psychicznej. Wręcz doskonałej, biorąc pod uwagę, ile przez ostatnie dwa lata przebył "śmiertelnych chorób", o których pisały z nadzieją zachodnie media... Zachód jest zmęczony, Ukraina jest zmęczona, Putin zaś - niestety, wypoczęty - podsumowuje rozmówca Interii. Kamila Baranowska