- Otrzymałem sygnały - że Putin chce bezpośrednich rozmów. (...) Zaproponowałem formę publiczną, dlatego, że Rosja prowadzi wojnę publicznie - powiedział Zełenski. Prezydent dodał, że dla Ukrainy jest ważne, by Chiny nie wspierały otwarcie Rosji. Zapewnił, że są one "zainteresowane przyszłością Ukrainy". Przyznał przy tym, że relacje Pekinu i Moskwy są "poważne" i że relacje obu krajów są "w różnych formatach przyjacielskie, partnerskie". Zełenski mówił też o zwiększeniu liczby żołnierzy rosyjskich na Białorusi. Uznał jednak, że społeczeństwo białoruskie nie chciałoby, by kraj ten rozpoczął ofensywę na Ukrainę i że dla Białorusi obecnie "nie ma to sensu". Potwierdził również, że spotkał się we wtorek z szefem CIA Williamem Burnsem. Rosyjska inwazja na Ukrainę. Zmasowany atak na infrastrukturę We wtorek rosyjska armia rozpoczęła jeden z najcięższych ataków od początku wojny, wystrzeliwując ponad 80 pocisków w kierunku ukraińskich miast. Po raz kolejny wymierzono rakiety w krytyczną infrastrukturę, co pozbawiły miliony Ukraińców prądu i ciepła tuż przed nadejściem zimy. We wtorek po godz. 15 na terenie leżącej niedaleko od granicy z Ukrainą wsi Przewodów (woj. lubelskie) spadł pocisk. W wyniku eksplozji śmierć poniosło dwóch obywateli Polski. Jak poinformował w środę prezydent Andrzej Duda po naradzie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, nic nie wskazuje na to, że zdarzenie w Przewodowie było celowym atakiem na Polskę i "nie mamy żadnych dowodów, że rakieta została wystrzelona przez Rosję". Dodał, że "jest wysokie prawdopodobieństwo, że była to rakieta, która służyła obronie przeciwrakietowej, czyli była użyta przez siły ukraińskie". - Nie mam wątpliwości, że to nie była nasza rakieta - oświadczył z kolei prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Dodał, że otrzymał raporty od dowództwa Sił Zbrojnych i Sił Powietrznych Ukrainy i "nie może im nie wierzyć". - Wierzę, że to był rosyjski pocisk, tak wynika z raportów wojskowych, którym ufam - podkreślił.