24 sierpnia Ukraińcy obchodzą Dzień Niepodległości i 31. rocznicę wyjścia tego kraju ze Związku Sowieckiego. Dziś mija także sześć miesięcy od początku inwazji Rosji na Ukrainę. Okoliczności te, przede wszystkim narodowe święto, skłoniły ukraińskie władze do przypuszczeń, że 24. sierpnia Rosja - lubująca się w rocznicach - nasili ataki. Jednym ze wskazywanych miejsc jest Zaporoska Elektrownia Atomowa. "Poważne niebezpieczeństwo katastrofy nuklearnej" Położony na południu Ukrainy obiekt jest największą taką placówką w Europie. Został zajęty przez siły rosyjskie w nocy z 3 na 4 marca. Obecnie na terenie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej stacjonują rosyjscy żołnierze i pracownicy rosyjskiego koncernu Rosatom. Strona ukraińska podaje, że Rosjanie ostrzeliwują okolice elektrowni, stwarzając poważne niebezpieczeństwo katastrofy nuklearnej. Według najnowszych doniesień ukraińskiego wywiadu okupanci otworzyli ogień w kierunku magazynów popiołu powstałego podczas pracy elektrociepłowni, a unoszący się dym ma przestraszyć ludzi i wywołać panikę. Odpowiedzialnością za sytuację na terenie elektrowni Rosja ma obarczać stronę ukraińską. PAA: To sytuacja bez precedensu Czy Polska jest bezpieczna? Państwowa Agencja Atomistyki uspokaja i zapewnia, że od początku wojny jest w stałym kontakcie z ukraińskim urzędem dozoru jądrowego (SNRIU) i z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej, a sytuację radiacyjną monitoruje nie tylko w kraju, ale też za granicą (Agencja jest częścią systemu USIE - systemu wymiany międzynarodowych informacji o zdarzeniach radiacyjnych). Dlatego o potencjalnym zagrożeniu Polacy zostaliby powiadomieni bez zwłoki. - Jak do tej pory wskutek działań militarnych prowadzonych na terenie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej nie doszło do uszkodzenia systemów ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa jądrowego, a poziom promieniowania na terenie elektrowni jest w normie - informuje Interię Agnieszka Mąkosa, rzecznik PAA, powołując się na dane ukraińskiego urzędu dozoru jądrowego. Jednocześnie zaznacza, że działania wojenne prowadzone na terenie elektrowni w Enerhodarze to sytuacja bez precedensu. Nie kryje, że budzi to niepokój - zarówno w polskich jak i międzynarodowych instytucjach zajmujących się bezpieczeństwem jądrowym, na czele z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej. Jak tłumaczą eksperci z PAA, zaporoska elektrownia, jak każdy inny obiekt jądrowy, przystosowana jest do tego, by "dawać opór zagrożeniom wynikającym z działań ludzkich, ale i sił natury. Obiekt wyposażony jest w różnorodne systemy zabezpieczeń, które dają ochronę na wypadek uszkodzeń technicznych". Jest jednak pewne "ale", którego powinniśmy być świadomi. Żadna elektrownia nie jest zaprojektowana na wypadek prowadzenia wojny i działań wojennych i zdecydowanie nie powinna być celem ataków militarnych - zaznaczają eksperci z Państwowej Agencji Atomistyki. W PAA pytamy też o bezpieczeństwo Polaków w przypadku hipotetycznej awarii w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Jak się dowiadujemy, specjaliści stale prowadzą analizy prawdopodobnych awarii technicznych w elektrowni w Enerhodarze. Biorą pod uwagę różne czynniki, jak odległość, charakterystyka terenu, ale też warunki meteorologiczne, takie jak kierunek wiatru, jego prędkość czy opady atmosferyczne. - Każda symulacja rozprzestrzeniania się substancji promieniotwórczych opierana jest na aktualnych danych: bieżących prognozach pogody oraz informacjach technicznych dotyczących szacowanego uwolnienia. Warunki pogodowe zmieniają się, a ewentualne skutki zależą od skali samej awarii - tłumaczy Agnieszka Mąkosa. I dodaje, że przy podejmowaniu decyzji o wdrożeniu jakichkolwiek działań, należy opierać się na realnych i aktualnych danych. Są jednak pewne scenariusze rozpatrywane dla "standardowych warunków pogodowych". Jak się dowiadujemy, te nie zakładają konieczności podejmowania działań interwencyjnych w Polsce. - Tego rodzaju działania w razie awarii w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej byłyby podejmowane w bezpośrednim otoczeniu tego obiektu, lokalnie lub regionalnie, ale tylko na terytorium Ukrainy - tłumaczy Agnieszka Mąkosa. W razie skażenia nie działać na własną rękę Jak wielokrotnie podkreślają specjaliści, w sytuacji wystąpienia jakiegokolwiek zdarzenia radiacyjnego bardzo istotne jest, żeby nie podejmować działań a własną rękę - bez wyraźnych wskazań nie wolno np. pić płynu Lugola - oraz stosowanie się do zaleceń właściwych organów. Procedury są ściśle określone, zależą od rozwoju sytuacji. Dla przykładu, społeczeństwo może zostać poinformowane o miejscu podania preparatów ze stabilnym jodem, czy o konieczności pozostawania w zamkniętych pomieszczeniach lub zakazie spożywania określonych produktów. Justyna Kaczmarczykjustyna.kaczmarczyk@firma.interia.pl