Publicysta związany z rosyjskim opozycjonistą Aleksiejem Nawalnym i prowadzący kanał Populiarnaja Politika, zadzwonił do syna rzecznika Władimira Putina, Dmitrija Pieskowa, podszywając się pod pracownika wojskowej komendy uzupełnień - poinformował na Telegramie portal Meduza. W trakcie rozmowy wezwał młodego mężczyznę do stawienia się w punkcie mobilizacyjnym. "Będę to załatwiać na innym szczeblu" - Jeśli wie pan, że nazywam się Pieskow, to powinien pan zdawać sobie sprawę, na ile jest to nie do końca odpowiednie, bym tam się znajdował - odpowiedział syn rzecznika Kremla na wezwanie na komendę. Powiedział też, że będzie "to załatwiać na innym szczeblu". CZYTAJ WIĘCEJ: Eksperci: Mobilizacja jest de facto powszechna. Dekret częściowo utajniony Nie milkną komentarze po ogłoszeniu przez prezydenta Rosji częściowej mobilizacji do wojska. Prawnik Aleksieja Nawalnego Wiaczesław Gimadi napisał w mediach społecznościowych, że "jeśli przeczyta się dekret Putina, to w rzeczywistości oczywiście nie jest to żadna częściowa, lecz powszechna mobilizacja". "Mają prawo powołać wszystkich, oprócz zupełnie niezdolnych do służby z powodu stanu zdrowia i z powodu wieku (żołnierze do 50, a młodsi oficerowie do 60 lat). Czyli będzie tak jak zachce ministerstwo obrony" - wyjaśnił we wpisie Gimadi. Według oficjalnych informacji rosyjskiego ministerstwa zaciąg na wojnę z Ukrainą ma objąć rezerwistów i ludzi, którzy przeszli przeszkolenie wojskowe. Minister obrony Siergiej Szojgu oznajmił, że mobilizacja obejmie 300 tys. ludzi.