Hanno Pevkur jest ministrem obrony narodowej od lata 2022 r. Przez cały czas swojego urzędowania stanowczo opowiada się za estońskim wsparciem dla Ukrainy. Dzięki decyzjom Pevkura, MON Estonii zgodziło się wysłać wszystkie haubice kalibru 155 mm do Sił Zbrojnych Ukrainy. Mimo tego, estońscy politycy, w tym właśnie szef MON, są przekonani, że ryzyko otwartej wojny Rosja-NATO jest wysokie. Portal Europejska Prawda rozmawiał z Pevkurem podczas międzynarodowej konferencji GLOBSEC w Pradze. Wojna na Ukrainie. Szef estońskiego MON ostrzega państwa NATO - Zwiększamy naszą własną produkcję, nasze wydatki na obronę do ponad 3 proc. , zdobywamy dużo amunicji itp. Mamy ponadto plany dla poszczególnych krajów NATO. To nasza odpowiedź na groźby ze strony Moskwy - wskazuje Pevkur. - Jesteśmy od zawsze gotowi na atak Rosjan. Nawet, jeśli patrzę na Estonię sprzed ponad 100 lat, z wojny o niepodległość. Kiedy wybuchła mieliśmy tylko dwa tys. mężczyzn w armii i nie każdy miał karabin. Ale wygraliśmy - dodaje. Zdaniem estońskiego szefa MON na pierwszej linii frontu są kraje bezpośrednio graniczące z Rosją, w tym jego własny. Co więcej, zagrożone są też te, które sąsiadują z Białorusią. - Między Białorusią a Rosją nie ma żadnej różnicy. Zagrożona jest również Polska - twierdzi polityk. Hanno Pevkur: Rosjanie nie są tak potężni, jak wielu myśli Pytany o ofensywę ukraińską w Kursku, Pevkur zaznacza, że najbardziej odpowiednimi adresatami takich pytań są generał Syrski i sam prezydent Zełenski. Jeśli zaś on miałby pokusić się o ocenę, powiedziałby, że Ukraińcy pokazali, iż potrafią walczyć. - Ukraina udowodniła, że jeśli potrzeba, ma zasoby ludzkie i sprzęt, by odzyskać swoje terytoria i jeszcze dodatkowo, że Rosjanie nie są tak potężni jak wielu ludzi myśli - stwierdził, wskazując, że dzięki operacji Ukraina zdobywa mocne atuty w ewentualnych przyszłych negocjacjach pokojowych. Zełenski chce zniesienia "czerwonych linii". Zachód wciąż się waha Kwestią, nad którą zastanawia się głośno Zachód jest także to, gdzie leżą czerwone linie, których sojusznicy Ukrainy nie powinni przekraczać, aby jeszcze bardziej nie prowokować Putina. Prezydent Zełenski nieustannie apeluje o zniesienie owych "czerwonych linii" i pozwolenie na użycie zachodniej broni dalekiego zasięgu do ataków na cele w Rosji. Taki punkt widzenia popiera Hanno Pevkur. - Kiedy oddajemy Ukrainie broń, systemy uzbrojenia czy amunicję, to mówimy również, że nie można walczyć z jedną ręką za plecami - wskazuje szef estońskiego MON. Z tego powodu Estonia nie wprowadziła żadnych ograniczeń na użycie jej sprzętu, także w ofensywie na Kursk. - Ukraina ma dowolność w jego użyciu, jeśli uważa, że jest to konieczne. Nie powinniśmy w ogóle rozmawiać o eskalacji, bo to Rosja jest jedynym, który eskaluje - podkreśla polityk. Źródło: Europejska Prawda ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!