O "duchu z Kijowa" jest głośno już od samego początku wojny. Pierwszy komunikat w tej sprawie opublikowała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. "Nazywają go Duchem z Kijowa, chociaż broni naszego bezpieczeństwa jak Anioł. W walkach powietrznych strącił już 10 samolotów okupantów" - podawała SBU na Telegramie. Wówczas nie informowano o personaliach "ducha". Od samego początku nie było również jasne, czy postać ta jest prawdziwa. W sieci pojawiały się bowiem informacje, że to rodzaj "miejskiej legendy". "Time": "Duch z Kijowa" nie żyje Z nowymi informacjami przyszedł jednak "Time". Dziennik, powołując się na swoje źródła wskazał, że słynny pilot nazywany "duchem z Kijowa" to major Stepan Tarabalka, który miał zginąć w bitwie 13 marca. Do tego czasu miał jednak zestrzelić ponad 40 rosyjskich samolotów. Do rewelacji dziennika odniosło się na Facebooku Dowództwo Sił Powietrznych Ukrainy, dementując tę informację. Jak czytamy w komunikacie, Stepan Tarabalka nie był "duchem z Kijowa". Dowództwo potwierdziło śmierć swojego wojskowego i wskazało, że zginął bohaterską śmiercią w starciu z przeważającymi siłami wroga, łączenie go jednak z "duchem z Kijowa" to błąd. Ukraińskie siły wyjaśniają "zagadkę" Co więcej, w komunikacie uściślono, że nikt taki, jak "duch z Kijowa" w rzeczywistości nie istnieje. "Duch z Kijowa to superbohater-legenda, którego postać stworzyli Ukraińcy!" - pisze dowództwo. "To całościowy obraz pilotów 40. brygady lotnictwa taktycznego Sił Powietrznych, którzy chronią nieba stolicy i słyną z tego, że pojawiają się nagle tam, gdzie nikt ich się nie spodziewa" - czytamy dalej w komunikacie.