Podolak zapytał w sieci, "jak można wyjaśnić te incydenty?". "W bardzo prosty sposób. Rosjanie, jeśli zdecydowaliście się z całą mocą atakować sąsiedni kraj, zabijać tam wszystkich, kogo się da i rozjeżdżać cywilów czołgami, a jako zaplecze tych zbrodni wykorzystujecie swoje bazy paliw, to wcześniej czy później będziecie musieli spłacić długi" - odpowiedział. Dodał, że "rozbrajanie składów rosyjskich morderców w Biełgorodzie i Woroneżu jest procesem całkowicie naturalnym, żywiołowym", bo "karma (suma uczynków człowieka - red.) to okrutna rzecz". Wybuchy w Rosji. Doradca Zełenskiego nie wyklucza "boskiej interwencji" Według doradcy Zełenskiego "przyczyny zniszczeń infrastruktury wojskowej w przygranicznych obwodach Rosji mogą być bardzo różne". "Łącznie z boską interwencją wobec grzeszników, którzy w niedzielę wielkanocną masowo zabijali mieszkańców ukraińskiego Mariupola" - wyjaśnił. W ciągu ostatnich kilku tygodni w Rosji doszło do serii wybuchów i pożarów w obiektach ministerstwa obrony, m.in. w wojskowym instytucie badawczym w Twerze, a także w składach ropy naftowej. Eksplozje odnotowano m.in. w magazynach paliw pod Biełgorodem i w Briańsku. Przyczyna tych zdarzeń nie została jak dotąd ustalona przez rosyjskie władze państwowe. Do wybuchów dochodziło też w ostatnich dniach w Naddniestrzu - separatystycznym regionie Mołdawii graniczącym z Ukrainą, na który Rosja ma spory wpływ. W tym przypadku rządzący Ukrainą nie wykluczają prowokacji, mającej wciągnąć to nieuznawane państwo w wojnę.