Wojska ukraińskie wycofują się z Lisiczańska. Informację w tej sprawie opublikował Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy w mediach społecznościowych. Lisiczańsk jest kluczowym miastem na froncie. Był ostatnim bastionem Ukrainy w obwodzie ługańskim. "W warunkach wielokrotnej przewagi rosyjskich sił okupacyjnych w artylerii, lotnictwie, systemach rakietowych, amunicji i personelu, kontynuacja obrony miasta miałaby fatalne konsekwencje. W celu ratowania życia ukraińskich obrońców podjęto decyzję o wycofaniu się" - napisano w komunikacie. W oświadczeniu zapewniono, że wojska ukraińskie kontynuują walkę, ale "do sukcesu nie wystarczą stalowa wola i patriotyzm - potrzebne są środki materialne i techniczne". Napisano także, że "obrońcy obwodu ługańskiego i innych obwodów naszego kraju bohatersko wykonują swoje cywilne i wojskowe obowiązki "Wrócimy i na pewno wygramy!" - tak brzmi ostatnie zdanie w komunikacie sił zbrojnych. Dynamiczna sytuacja na froncie Jeszcze po południu w niedzielę prezydent Wołodymy Zełenski zaprzeczał, że miasto jest pod kontrolą Rosjan. Nie można powiedzieć, że Lisiczańsk w obwodzie ługańskim jest pod kontrolą rosyjskiej armii - oświadczył cytowany przez portal Suspilne. Zaznaczył jednak, że pod miastem toczą się walki, a sytuację ocenił jako trudną. - Tam rzeczywiście jest najtrudniejsza sytuacja, najbardziej niebezpieczna i nie mamy tam przewagi i to prawda, to nasze słabe miejsce - przyznał podczas briefingu z premierem Australii Anthonym Albanesem. Zapewnił też, że władze i Siły Zbrojne Ukrainy robią wszystko, co możliwe, by przyspieszyć dostawy broni, która - jak dodał - umożliwi stronie ukraińskiej osiągnięcie przewagi ogniowej i zwiększenie nacisku na Rosję na kierunku lisiczańskim.