"Rosyjscy okupanci wdarli się do miasta Sławutycz i zajęli szpital miejski" - czytamy we wpisie. "Rosjanie otworzyli ogień. Ukraińcy nie uciekają" "Mieszkańcy miasta wyszli na proukraiński wiec z symbolami narodowymi. (...) Rosjanie otworzyli ogień, strzelając w powietrze. W tłum rzucane są granaty dźwiękowe. Ale mieszkańcy się nie rozchodzą, wręcz przeciwnie, jest ich coraz więcej. (...) Według najnowszych informacji mer miasta Jurij Fomiczow został uprowadzony przez najeźdźców. Rada Miasta w pełnym składzie kontynuuje swą pracę" - dodano. Mer Sławutycza Jurij Fomiczew został w końcu zwolniony przez Rosjan i pojawił się na proukraińskim wiecu w centrum miasta. Zapowiedział, że wojska okupanta opuszczą miejscowość.- Zobaczcie, czy macie broń, dzwońcie na policję, dzwońcie do wojskowych komend uzupełnień. Przed obiadem nas okrążą a po obiedzie powinni wyjechać i pozostawią punkty kontrolne. Sami będziemy się rządzić. Teraz powinniśmy komunikować się z okupantami. Nie mamy innych opcji, ponieważ okupanci mają broń a my mamy tylko ręce, tylko głowę i serce, to najważniejsze co mamy. Sławutycz to Ukraina, więc Sławutycz wróci do Ukrainy - powiedział mer Fomiczew. Rosjanie zmieniają taktykę? Sławutycz to miejscowość pod Czernihowem i nie ma wielkiego znaczenia strategicznego, jeżeli chodzi o wojnę. Jeżeli jednak słowa mera się potwierdzą i Rosjanie opuszczą szybko to miasto, to może oznaczać zmianę taktyki agresora. Rosjanie mogą opuścić flankę północno-wschodnią w okolicach Kijowa i skupią się na wschodzie kraju, czyli obszarach, gdzie są dwie zbuntowane republiki, gdzie będzie im zdecydowanie łatwiej panować nad terytorium. 18 marca władze obwodowe informowały, że około 25-tysięczny Sławutycz jest całkowicie odcięty od reszty kraju przez siły rosyjskie; brakuje tam żywności i leków. Państwowa Agencja Atomistyki poinformowała na Twitterze, że obecnie na terenie RP nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi oraz dla środowiska. "Nie odnotowano żadnych niepokojących wskazań aparatury pomiarowej" - zaznaczono.