- Zaczynają przygotowywać swoje społeczeństwo (na wypadek użycia broni jądrowej - przyp. red.). To jest bardzo niebezpieczne. Nie są gotowi, by to zrobić, by jej użyć. Ale zaczynają to komunikować. Nie wiedzą, czy jej użyją czy nie. Myślę, że niebezpieczne jest samo mówienie o tym - powiedział Wołodymyr Zełenski. Przekonywał, że działania potrzebne są teraz, ponieważ groźby Rosji stanowią "zagrożenie dla całej planety". Jak wyjaśnił, Rosja "zrobiła już krok", zajmując elektrownię atomową w obwodzie zaporoskim, która jest największa w Europie. - Świat może pilnie powstrzymać działania rosyjskich okupantów. Świat może wdrożyć pakiet sankcji w takich przypadkach i zrobić wszystko, aby zmusić ich do opuszczenia elektrowni atomowej - wskazywał prezydent Ukrainy. Wojna w Ukrainie. Zełenski: Putin boi się się swojego narodu Jednocześnie wyjaśnił, że nie nawołuje do uderzenia zbrojnego na Rosję, lecz do sankcji wyprzedzających. Jedna z jego wypowiedzi w czwartek została źle przetłumaczona, co później podchwycili rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow i minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, twierdząc, że Ukraina nawołuje do "rozpoczęcia kolejnej wojny światowej". - Po tym tłumaczeniu oni zaczęli po swojemu, jak to jest dla nich użyteczne, tłumaczyć to ponownie w innych kierunkach - wskazał ukraiński prezydent. Zełenski, nawiązując do ogłoszonej przez Władimira Putina częściowej mobilizacji, wezwał Rosjan do "walki o swoje ciało, prawa i duszę". - Te zmobilizowane teraz dzieciaki idą bez karabinów maszynowych, kamizelek kuloodpornych, są tylko mięsem armatnim... Jeśli nie chcą być kebabem, muszą walczyć o swoje życie - powiedział. - Putin nie boi się uderzenia nuklearnego. On się boi swojego społeczeństwa, swojego narodu. Bo tylko ten naród może go odsunąć, pozbawić go władzy i dać ją innej osobie - przekonywał Zełenski.