Ta wojna nie wybuchła... Ot tak, nagle, sama z siebie nie eksplodowała. Ona została podjęta, zrealizowana i zaplanowana już wcześniej. Za to wybuchają pociski balistyczne Iskander w Kijowie, masakrowany jest Charków, a przez kraj naszego sąsiada przejeżdżają czołgi i mordercze wyrzutnie Grad. Ciągle w to nie wierzymy? Czy może wierzymy Putinowi siedzącemu za sześciometrowym stołem? Przecież wtedy, gdy przyjmował w rozmowach "ostatniej szansy" prezydenta Francji i kanclerza Niemiec już wiedział co chce zrobić. Czy chciał jeszcze raz popatrzeć na ich niepewne twarze, nim wymierzy cios w nas i nasze wartości, w całą cywilizowaną Europę? Wojna została wypowiedziana całej Europie Czy Ukraina została skazana na pożarcie? Przecież nie wierzyliśmy w wojnę. Nie wierzyliśmy też, że Ukraińcy będą bronić się tak dzielnie, a może też, w tej naszej spokojnej, nieco rozleniwionej Europie liczyliśmy, że Rosjanie szybko uporają się z ich oporem? Putin oszukał nas wszystkich, ale nie możemy się bać! Chociaż Ukraina przyjęła pierwsze ciosy na siebie, to wojna została wypowiedziana całej Europie. Ona jest tu, w naszym "bezpiecznym" świecie. Czy chcemy patrzeć jak na wyciągnięcie dłoni od nas giną ludzie i udawać, że nic się nie dzieje? Nadal grać w tę grę Putina? Czy chcemy być jego wspólnikami, a może też zakładnikami? Przecież nie możemy się bać! Ukraińcy się nie boją i my też nie możemy stchórzyć przed groźbami Moskwy. Wspólnie możemy obronić naszą wolność. Dlatego Ukraina nie powinna pozostać osamotniona w swojej heroicznej walce. Nie chcemy już słyszeć tego, co po stłumieniu przez Rosjan powstania listopadowego 191 lat temu usłyszeli Polacy, że "porządek panuje w Warszawie." Nie chcemy takich porządków - ponieważ w Kijowie, Charkowie, Mariupolu, Czernichowie, Chersoniu trwa bezwzględna wojna. Wojna o przyszłość naszej wspólnej Europy. Nie skazujmy Ukrainy na porażkę, a nas na wstyd i upadek naszych wartości, których niektórzy w imię świętego spokoju nie chcą bronić. Demokracja to wolność i możliwość wyboru, a także posiadanie swojego losu w swoich rękach. Jeszcze go mamy. Natalia Fedorczenko