Czeska firma Inflatech produkuje ponad 30 typów wabików. Przedsiębiorstwo sprzedaje dmuchane czołgi, transportery opancerzone, samoloty i haubice. Opracowało także atrapę systemu artyleryjskiego HIMARS. Dyrektor firmy Vojtech Fresser nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy fałszywe uzbrojenie jest używane na terenie Ukrainy. Przyznał jednak w rozmowie z agencją AP, że w ubiegłym roku przedsiębiorstwo z siedzibą w Decinach zwiększyło obroty o 20 proc. Zdaniem właściciela, bieżący rok przyniesie kolejny wzrost. - Mogę sobie wyobrazić, że gdybyśmy chcieli wspomóc jakiś kraj w kłopotach, moglibyśmy wysłać mu dmuchany sprzęt. Chyba, że ten kraj już by taki sprzęt miał. A jakby nie miał, to z pewnością by go kupił - powiedział Fresser. Czeska firma produkuje 50 dmuchanych wabików miesięcznie Lista odbiorców dmuchanego uzbrojenia jest tajna, a eksport musi być zaaprobowany przez rząd w Pradze. Firma do tworzenia wyrobów wykorzystuje lekkie materiały, takie jak sztuczny jedwab. Dzięki temu waga dmuchanego czołgu wynosi zaledwie 100 kg. Inflatech wytwarza około 50 produktów miesięcznie. Zgodnie z zapewnieniami producenta, czterem żołnierzom na rozpakowanie i nadmuchanie sprzętu wystarczy 10 minut. Broń może służyć do zwodzenia przeciwnika. Pozwala na oszukiwaniu kamer termowizyjnych oraz radarów. - Jeżeli wróg zniszczy mój produkt za pomocą czegoś, co jest cztery razy, a faktycznie często nawet 20 razy droższe, to ekonomicznie na tym wygrywam - zwraca uwagę Fresser. "Musimy zbudować dla dzieci bezpieczniejszy świat" Dmuchane uzbrojenie zostało wymyślone do ćwiczeń. Najdroższe produkty firmy Inflatech mogą kosztować nawet 100 tys. dolarów (ok. 440 tys. zł). Vojtech Fresser mówi, że wolałby jednak robić dmuchane zamki dla dzieci. - Najpierw musimy zbudować dla nich bezpieczniejszy świat. Wtedy, mam nadzieję, wrócimy do projektów cywilnych - oświadczył prezes firmy.