"W czarnomorskiej strefie operacyjnej wrogie zgrupowania okrętów rakietowych i desantowych oddaliły się od brzegów ukraińskich na prawie 200 km" - cytuje portal informację Dowództwa Operacyjnego "Południe". Jak podkreślono, nadal trwa blokada morska i utrzymuje się ryzyko ataków rakietowych. Relacja z wydarzeń w Ukrainie NA ŻYWO Wojna w Ukrainie. Rosja oddala okręty. Powodem "Moskwa"? 13 kwietnia rosyjski krążownik "Moskwa", okręt flagowy Floty Czarnomorskiej, został trafiony dwiema ukraińskimi rakietami Neptun. Moskwa znajdowała się wówczas ok. 100 km od wybrzeża Ukrainy, czyli była w zasięgu rakiet. Zdaniem Pentagonu utrata krążownika, który zatonął w czwartek, to cios dla rosyjskiej floty w regionie. Rosja oficjalnie poinformowała o zatonięciu krążownika, jednak za powód zatonięcia "Moskwy" podała w pierwszej kolejności "wybuch składu amunicji" na pokładzie okrętu, a wreszcie niesprzyjające warunki pogodowe, które miały przyczynić się do utraty zniszczonego krążownika Z szacunków strony ukraińskiej wynika, że w chwili ataku na pokładzie "Moskwy" znajdowało się około 510 marynarzy. Strona rosyjska twierdzi, że ewakuowano wszystkich członków załogi, jednak z informacji Sił Zbrojnych Ukrainy wynika, że atak mogło przeżyć 54 marynarzy. Ci mieli dotrzeć do Sewastopola, gdzie kilka dni temu spotkali się z dowództwem Floty Czarnomorskiej. Z ustaleń wynika, że wśród ofiar znalazł się dowódca "Moskwy" - kapitan I rangi Anton Kuprin. Oficer miał odpowiadać za wydanie rozkazu do zbombardowania Wyspy Węży na początku wojny w Ukrainie.