Francuski przywódca odciął się tym samym od stanowiska prezydenta USA Joe Bidena, który w sobotę w Warszawie oświadczył, że "kłamca, który oszukiwał w sprawie planowanej napaści na Ukrainę" i sprawca tragedii humanitarnej na Ukrainie - Władimir Putin, powinien być odsunięty od władzy. Wcześniej przywódca USA nazwał Putina "rzeźnikiem". Po zamieszaniu, jakie wywołały słowa Bidena o odsunięciu Putina od władzy, Biały Dom odniósł się do sprawy i wyjaśnił, że prezydentowi USA nie chodziło o obalenie władz Kremla a o zatrzymanie Putina przed przejęciem Ukrainy. Emmanuel Macron upomina Joe Bidena - Nie użyłbym takiego określenia wobec niego, bo wciąż rozmawiam z prezydentem Putinem - podkreślił prezydent Francji, dodając, że werbalna deeskalacja jest warunkiem niezbędnym, by "bez wojny zatrzymać wojnę, jaką rozpętała wobec Ukrainy Rosja". Macron zapowiedział jednocześnie, że w najbliższych dniach zamierza znów rozmawiać z Władimirem Putinem w sprawie zorganizowania ewakuacji ludności z Mariupola obleganego przez Rosjan od tygodni - pisze AFP. W niedzielę został uruchomiony nowy korytarz humanitarny z tego zniszczonego w 60 proc. przez wojska rosyjskie miasta, w którym życie straciło już blisko 2 tys. mieszkańców. Liczne inicjatywy ewakuacji cywilów z Mariupola były torpedowane przez agresora - zaznacza AFP, dodając, że obie strony konfliktu systematycznie oskarżają się o zrywanie zawieszenia broni. W swym niedzielnym przemówieniu Macron potępił również atak przedstawicieli skrajnej prawicy na jego rywalkę w wyścigu prezydenckim Marine Le Pen, której uniemożliwiono w niedzielę udzielenie wywiadu telewizyjnego w jednym z hoteli. Zabiegający o umiarkowanych wyborców Macron uznał ten akt przemocy "za czyn niedopuszczalny w kraju demokratycznym".