Na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę firma SpaceX - należąca do Elona Muska - udostępniła usługę Starlink na terytorium Ukrainy, aby pomóc mieszkańcom w uzyskaniu dostępu do internetu. Satelity działają na niskich orbitach - na wysokości około 550 km. Tę technologię wykorzystuje m.in. prezydent Wołodymyr Zełenski podczas wystąpień wideo przed parlamentami na całym świecie. W mediach społecznościowych za pośrednictwem Starlink zamieszcza również swoje apele do ludności o wytrwałość w obliczu rosyjskiej inwazji. W sobotę media informowały, że na stronie partii Jedna Rosja - er-duma.ru - opublikowano komunikat przewodniczącego Dmitrija Miedwiediewa. Były prezydent "oznajmił o zadaniach wyznaczonych Powietrzno-Kosmicznym Siłom Rosji, mających na celu zniszczenie grupy satelitów Starlink". Miałoby to być związane z nowymi danymi Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej, które miało ustalić, że namierzanie i naprowadzenie ostrzału okrętu flagowego Floty Czarnomorskiej, czyli krążownika "Moskwa" odbywało się "przy użyciu" takiej właśnie grupy satelitów należących do firmy SpaceX. Jedna Rosja dementuje Informacja nie jest jednak prawdziwa. Biuro partii Jedna Rosja zdementowała doniesienia i oświadczyła, że strona internetowa er-duma.ru nie jest jej oficjalną stroną, choć jest łudząco do niej podobna. "Informacje wprowadzały czytelników w błąd i nie odnoszą się do oficjalnego stanowiska frakcji i partii jako całości. Adres IP witryny jest zarejestrowany w Stanach Zjednoczonych" - przekazała partia. Jak zauważył Biełsat, groźby te - gdyby były prawdziwe - stałyby się jednocześnie pierwszym oficjalnym przyznaniem się strony rosyjskiej do tego, że "Moskwa" została zatopiona wskutek ataku przeciwnika. Dotąd oficjalna wersja głosiła, że na pokładzie krążownika wybuchł pożar, który spowodował detonację pocisku, a sam okręt zatonął na wzburzonym morzu podczas holowania go do portu.