Niektóre z nich są prawdziwe. Inne zaś, w toku przekazywania z ust do ust, stają się fikcją, swoistymi miejskimi legendami, zabawnymi historiami podnoszącymi na duchu walczącą Ukrainę. Zebraliśmy najciekawsze z nich. Obrońcy Wyspy Węży Niewielka skalista wyspa na Morzu Czarnym w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji stała się symbolem ukraińskiego oporu. Wyspa została zajęta przez Rosjan pierwszego dnia wojny. Według początkowych relacji trzynastka ukraińskich pograniczników, która jej broniła, zginęła. Wcześniej jednak miała miejsce wymiana zdań między między stronami, której nagranie trafiło do sieci. - Jesteśmy rosyjskim okrętem wojennym. Sugerujemy rozbrojenie i poddanie się, aby uniknąć rozlewu krwi i niepotrzebnych ofiar. W przeciwnym razie zostaniecie zbombardowani - powiedział Rosjanin. - Rosyjski okręcie wojenny, p... się! - odpowiedział mu jeden z ukraińskich żołnierzy. Ostatnie zdanie stało się hasłem początku wojny w Ukrainie. Trafiło ono nawet na znaczek pocztowy. Później okazało się, że obrońcy Wyspy Węży przeżyli i trafili do rosyjskiej niewoli. Po uwolnieniu i powrocie do ojczyzny Roman Hrybow, autor słynnej frazy, otrzymał wojskowe odznaczenie. Zatrute paszteciki ukraińskiej babci W marcu zeszłego roku Anton Heraszczenko, doradca MSW Ukrainy opublikował w sieci rozmowę jednego z rosyjskich żołnierzy z jego dziewczyną. Na nagraniu słychać, jak żołnierz skarżył się dziewczynie, że brakuje im jedzenia. - Nie mamy tu nic do żarcia. Wczoraj zwędziliśmy kaczkę! Jeśli się uda, obrabiamy sklepy, bierzemy papierosy, jedzenie. Bo nic nie mamy, rozumiesz? Głodujemy - mówił. Dziewczyna odpowiedziała, że w rosyjskiej telewizji pokazują ludność cywilną, która przynosi rosyjskim żołnierzom jedzenie, a "babcie ze łzami w oczach im dziękują", że przyjechali. - Jasne! Raz jedna babcia nakarmiła nas pasztecikami i ośmiu chłopaków pojechało do domu w cynkowych trumnach - stwierdził żołnierz. - Jak to, to czym ich nakarmiła? - zapytała dziewczyna. - Trucizną! - odpowiedział. Duch z Kijowa Pod koniec kwietnia brytyjski "The Times" podał, że w trakcie walk zginął "Duch z Kijowa" - legendarny ukraiński pilot, który podczas wojny zestrzelił kilkadziesiąt rosyjskich samolotów. Ujawniono wówczas jego tożsamość. 29-letni major Stepan Tarabalka miał strącić ok. 40 rosyjskich samolotów. "Nazywają go Duchem z Kijowa, chociaż broni naszego bezpieczeństwa jak Anioł. W walkach powietrznych strącił już 10 samolotów okupantów" - podawała wcześniej SBU na Telegramie. Od samego początku nie było jasne, czy postać ta jest prawdziwa, czy może jednak jest to miejska legenda. Do informacji podanych przez brytyjski dziennik odniosło się na Facebooku Dowództwo Sił Powietrznych Ukrainy. Jak podano w komunikacie, Stepan Tarabalka nie był "duchem z Kijowa". Dowództwo potwierdziło śmierć wojskowego i wskazało, że zginął bohaterską śmiercią w starciu z przeważającymi siłami wroga. Dowództwo podało także, że "duch z Kijowa" nie istnieje. "Duch z Kijowa to superbohater-legenda, którego postać stworzyli Ukraińcy!" - napisano w komunikacie. "To całościowy obraz pilotów 40. brygady lotnictwa taktycznego Sił Powietrznych, którzy chronią nieba stolicy i słyną z tego, że pojawiają się nagle tam, gdzie nikt ich się nie spodziewa" - dodano. Słoikiem w drona Na początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę czytaliśmy w sieci o rozmaitych historiach pokazujących opór stawiany przez Ukraińców. Jedną z takich historii jest opowieść o mieszkance Kijowa, która miała strącić słoikiem z ogórkami przelatującego obok jej balkonu drona. Historię nagłośniła Liubow Cybulska. "W Kijowie kobieta strąciła z balkonu rosyjskiego drona słojem ogórków. Jak oni spodziewali się okupować ten kraj?" - napisała na Twitterze. Jakiś czas później udało się dotrzeć do kobiety. Jak wyjaśniała, w słoju nie znajdowały się ogórki, tylko kiszone pomidory ze śliwkami. Innym hitem sieci, pokazującym, jak Ukraińcy biorą sprawy w swoje ręce (i to dosłownie) stało się nagranie z Berdiańska. Widzimy na nim idącego raczej spokojnym krokiem mężczyznę, których w dłoniach przenosi minę, w ustach zaś trzyma papierosa. Nie wiadomo, czy wideo jest autentyczne i czy na pewno pochodzi z tej miejscowości. Rolnicy polują na czołgi Kolejnym przejawem samodzielności cywilów w Ukrainie pochwaliła się swego czasu ukraińska telewizja. Jak podała, we wsi nieopodal Chersonia na południu kraju Romowie ukradli rosyjskim wojskom czołg. Informacja pochodziła od lokalnych mieszkańców. To nie jedyne takie działanie ukraińskich farmerów. W sieci pojawiło się też nagranie pokazujące rolników, którzy "upolowali" rosyjski system artylerii rakietowej TOS-1. Działania farmerów bardzo spodobały się internautom. By oddać im hołd, a także pomóc Ukrainie, stworzono grę Farmers Stealing Tanks. Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl