"Rosjanie robią wszystko, żeby potem można było oświadczyć, że (zniszczonych miejsc) nie da się już odbudować. Od 2014 roku nie włożyli ani grosza w odbudowę okupowanej części obwodu ługańskiego (samozwańczej, kontrolowanej przez Moskwę Ługańskiej Republiki Ludowej - red.) i teraz też nie mają takiego zamiaru. Dlatego rujnują, co się da" - napisał Serhij Hajdaj. Odniósł się w ten sposób do działań przeciwnika w Donbasie - ataku na zakłady chemiczne Azot w Siewierodoniecku, gdzie uszkodzono zbiornik z metanolem, a także zniszczenia szpitala w Lisiczańsku. "Najeźdźcom nie są potrzebne szkoły, szpitale, zakłady przemysłowe i miejsca pracy (w tych obiektach). Oni po prostu dewastują i plądrują nasz region. Robią to jeszcze ze złością, ponieważ sami, siedząc wyłącznie na gazociągach, nie posiadają w swoich domach prawie niczego, co dla Ukraińców jest częścią codziennego życia" - dodał Hajdaj. Siewierodonieck - najważniejszy cel inwazji na wschodzie Ukrainy Wcześniej, w środę, szef regionalnych władz poinformował, że siły agresora opanowały już około 70-80 proc. Siewierodoniecka, ale walki nadal trwają. "Część wojsk ukraińskich odeszła na korzystniejsze, wcześniej przygotowane pozycje. Część powstrzymuje wroga w centrum miasta" - napisał gubernator na Telegramie. Zdobycie Siewierodoniecka - nieformalnej stolicy części obwodu ługańskiego kontrolowanej przez rząd w Kijowie - pozostaje najważniejszym celem inwazji Kremla na wschodzie Ukrainy. Przed rosyjską agresją miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców.