Choć wojna w Ukrainie trwa od 24 lutego, przedstawiciele Kremla unikają takiego określania. Inwazja nazywana jest zamiast tego "wojskową operacją specjalną". CNN podaje jednak, powołując się na amerykańskich urzędników, że praktyka ta miałaby się zakończyć 9 maja. Tego dnia Rosja obchodzi jedno ze swoich największych świąt - Dzień Zwycięstwa. Podobnie jak w latach poprzednich i w tym roku obchody mają być huczne. Zdaniem urzędników cytowanych przez CNN będzie to również okazja do zmiany retoryki i oficjalnego ogłoszenia wojny z Ukrainą. Formalne wypowiedzenie wojny miałoby jeden główny cel - informuje telewizja. Chodzi o legitymizację masowej mobilizacji wojskowej. Nazwanie inwazji na Ukrainę "wojną przeciwko nazistom", jak prokremlowska propaganda określa walczących Ukraińców byłoby, zdaniem urzędników, sposobem na zmobilizowanie większej liczby żołnierzy. Desperackie poszukiwanie "sukcesu" Rosyjski front jest poważnie osłabiony. Po fiasku na północy Ukrainy - w Kijowie - Rosjanie przenieśli całe swoje zaplecze wojenne na wschód. Choć operują teraz na mniejszym terenie, wciąż nie notują postępów na polu walki. Strona ukraińska każdego dnia informuje o kolejnych stratach Rosjan w ludziach i sprzęcie. Pojawiają się również doniesienia o niemal całkowitym wykorzystaniu rezerw. Główne działania Rosjan skupiają się aktualnie na czterech obwodach: charkowski, chersońskim, donieckim i ługańskim. Scenariusze konfliktu, które przytacza CNN, zakładają, że Putin desperacko potrzebuje sukcesu przynajmniej w części tych regionów, by 9 maja mieć się czym pochwalić. Oznacza to, że oprócz ewentualności ogłoszenia wojny możliwe jest również ogłoszenie zaanektowania części obwodów. Największe prawdopodobieństwo dotyczy Doniecka i Ługańska.