Według rosyjskiego dysydenta i obrońcy praw człowieka Władimira Oseczkina wielu byłych rosyjskich urzędników państwowych i pracowników tajnych służb szuka obecnie schronienia za granicą. Są wśród nich nawet byli członkowie niesławnej Grupy Wagnera, jak pisał w ubiegłym tygodniu berliński dziennik "Der Tagesspiegel". W ubiegłą środę dwie takie osoby uciekły do Francji. Według Władimira Oseczkina, który sam mieszka we Francji, są oni "gotowi opowiedzieć o tym, co przeżyli w tajnej służbie FSB i w Grupie Wagnera i ujawnić druzgocące szczegóły". W przyszłym tygodniu wywiady mają zostać opublikowane na kanale Oseczkina na portalu YouTube. Jego organizacja działa na rzecz wyjaśnienia przypadków korupcji i tortur, stosowanych przez rosyjskie państwo. Domek z kart Putina "Pomagamy tym, którzy są gotowi zeznawać przed trybunałem przeciwko rosyjskiemu reżimowi" - mówi gazecie Oseczkin. Drugiego października skontaktował się z nim były najemnik członek dowództwa Grupy Wagnera, prywatnej organizacji wojskowej, powiązanej z oligarchą Jewgienijem Prigożynem, zaufanym człowiekiem Putina. Z kolei dziewiątego października o zamiarze ucieczki z Rosji poinformowała kolejna osoba.- O ile wiemy, te dwie osoby nie kontaktowały się ze sobą - powiedział rosyjski dysydent i obrońca praw człowieka.Według niego obaj uciekinierzy przylecieli do Francji tym samym samolotem i obawiali się, że ich śledzono. "Także Francuzi początkowo myśleli, że oboje zostali wysłani przez rosyjskie służby specjalne" - pisze "Tagesspiegel"."Sami musieliśmy odpowiedzieć na kilka pytań z tym związanych. Z mojego punktu widzenia sytuacja ta pokazuje, że ten domek z kart Władimira Putina się wali i ci ludzie, którzy byli częścią reżimu, te małe trybiki, teraz z wielkim hukiem z tego mechanizmu odpadają" - powiedział Władimira Osechkin. Zeznania byłego najemnika Według szefa organizacji pozarządowej jeden z dwojga uciekinierów otrzymał już pozwolenie na wjazd do Francji i znajduje się poza lotniskiem, natomiast w przypadku drugiej osoby procedura jeszcze trwa. Tuż po przylocie były "wagnerowiec" miał ujawnić w szczegółowym wywiadzie wideo, jak wygląda struktura organizacji najemników i w jaki sposób oligarcha Prigożyn "zarządzał tą 'gałęzią' Ministerstwa Obrony". "Potwierdził, że nie chodzi tu o prywatną firmę wojskową, a celem działalności nie jest zarabianie pieniędzy. Grupa Wagnera jest tajnym projektem Ministerstwa Obrony" - relacjonuje "Tagesspiegel". Według Władimira Oseczkina były najemnik poinformował też, że rosyjskie Ministerstwo Obrony dostarczyło Grupie Wagnera broń i odzież, wszystko opłacone z budżetu Federacji Rosyjskiej. "Ono (ministerstwo) przeznaczało środki na firmy Jewgienija Prigożyna, aby mógł utrzymywać tę armię najemników, wykonującą za granicą zadania, których nie chce realizować armia Federacji Rosyjskiej" - relacjonuje zeznania byłego najemnika. Chodzi o "najbardziej niebezpieczne, najbrudniejsze i najokrutniejsze zadania, w tym organizację sabotażów i podsycanie lokalnych konfliktów w różnych krajach". W Ukrainie po aneksji Krymu w 2014 roku Grupa Wagnera aktywnie podsycała konflikt na wschodzie kraju i zaopatrywała separatystów w broń - mówi Władimir Oseczkin, powołując się na zeznania najemnika. Coraz dłuższa kolejka czekających na pomoc Druga osoba, która zwróciła się do organizacji Władimira Oseczkina, pracowała w resorcie spraw wewnętrznych, potem w Ministerstwie Obrony, a następnie w FSB, rosyjskim kontrwywiadzie. To była lekarka z dostępem do akt pacjentów i regularnie komunikowała się z oficerami trzech różnych służb specjalnych, którzy wchodzili w skład Wojskowej Komisji Lekarskiej. Prawdopodobnie będzie pierwszym byłym funkcjonariuszem FSB, który publicznie powie o ogromnych stratach rosyjskiej armii i liczbie ludzi, którzy mają zostać zmobilizowani, ocenia Oseczkin. Jak pisze "Tagesspiegel", zespół Władimira Oseczkina jest obecnie w kontakcie z około 30 osobami, które służyły w Federalnej Służbie Więziennej Rosji, sądach, prokuraturze, FSB, Ministerstwie Spraw Wewnętrznych lub Ministerstwie Obrony. Niektóre są we Francji, część w USA, a niektóre wystąpiły o azyl w Niemczech. Jak twierdzi Władimir Oseczkin, "kolejka" czekających na pomoc jest coraz dłuższa.Anna Widzyk