Mężczyzna wylądował w poniedziałek na lotnisku Schiphol i udał się na posterunek holenderskiej żandarmerii Marechaussee. Okazało się, że nazywa się Igor Salikow i przez 25 lat służył w rosyjskiej armii i Grupie Wagnera. Z najemnikami był na misjach w Syrii, Afryce oraz w Ukrainie w 2014 roku i podczas inwazji w 2022 r. W czerwcu wyjechał z Rosji i wraz z rodziną osiadł na Cyprze. Igor Salikow rozmawiał już z holenderskimi mediami i przedstawił pisemne oświadczenie skierowane do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze, że chce zeznawać na temat zbrodni popełnianych przez Rosjan w Ukrainie. Twierdzi, że widział ich mnóstwo. - Wiem też, skąd przychodziły rozkazy - powiedział Igor Salikow. W oświadczeniu były oficer wskazał, że decyzje były wydawane przez rosyjskie ministerstwo obrony, a czasem bezpośrednio przez biuro prezydenta Władimira Putina. Były wagnerowiec o zbrodniach: Wiem, skąd przychodziły rozkazy Najemnik powiedział, że uczestniczył w wielu akcjach "pod fałszywą flagą" w Doniecku po 2014 roku i widział jak zabijano cywili. Według niego Rosjanie często minowali tereny, na których później ginęli dorośli i dzieci. Celem Rosjan była destabilizacja regionu. Chciano oskarżyć ukraińską armię o przemoc wobec rosyjskiej społeczności w Doniecku. Salikow wskazał, że okrucieństwa wobec cywili nasiliły się po rosyjskiej inwazji w lutym 2022 r. Zabijano i torturowano także ukraińskich jeńców. 60-latek twierdzi, że był też świadkiem uprowadzania ukraińskich dzieci w głąb Rosji. - Widziałem, jak służby specjalne zabierają dużą grupę dzieci bez rodziców do Białorusi - wskazał. W marcu Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Władimira Putina i Marii Lwowy-Belowej, która była bezpośrednio odpowiedzialna za wywożenie dzieci z Ukrainy. Źródło: "NL Times" *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!