Jak przekazał Wadym Skibicki, przedstawiciel Głównego Zarządu Wywiadu, byli wagnerowcy są wyjątkowo doświadczonymi bojownikami. Ich obecność na polu walki będzie miała poważny wpływ na rozwój sytuacji. - Wymyślili już nawet, jak wiadomo, nazwę "szturmowe Oddziały V", która jest odniesieniem do Wagnera. Nie oznacza to jednak, że jest to prywatna kompania wojskowa, to zupełnie inna formacja. Zobaczymy jak będą działać - mówił. - Takiej dyscypliny, odpowiedzialności i kar, jakie były w Grupie Wagnera nie było nigdzie indziej, dlatego odnieśli sukces - dodał. Ukraiński wojskowy przestrzegł swoich kolegów na froncie przed byłymi wagnerowcami podkreślając, że mogą stanowić znaczące wzmocnienie rosyjskich oddziałów. - Zagrożenie polega na tym, że wiele osób, które wróciły do oddziałów szturmowych już pod dowództwem Ministerstwa Obrony Rosji, walczyło na tym terenie, znają szczegóły. To wpływa na prowadzenie działań bojowych. To jest zaleta tych jednostek dla Federacji Rosyjskiej - podkreślił. Wojna na Ukrainie. Ołeksij Hettman: To nie koniec Grupy Wagnera Według analityka wojskowego, majora rezerwy Ołeksija Hettmana likwidacja obozów Grupy Wagnera na Białorusi i przechodzenie bojowników w szeregi rosyjskiej armii nie musi oznaczać całkowitej likwidacji prywatnej armii. Zdaniem ukraińskiego eksperta próbę uratowania formacji będzie podejmował syn Jewgienija Prigożyna, Paweł. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja - Będzie próbował z kimś negocjować, żeby utrzymać Grupę Wagnera w dotychczasowej formie, a nie rozproszyć ich pomiędzy różne oddziały rosyjskie. Tylko, że to może już nie będzie taka prywatna armia, może będzie miała inną nazwę, ale esencja zostanie zachowana - tłumaczył. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!