Założyciel tzw. grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, a także inni przedstawiciele kierownictwa najemniczej firmy wojskowej, 23 sierpnia zginęli w katastrofie lotniczej w obwodzie twerskim w Rosji. W ocenie większości analityków ich śmierć była zemstą Kremla za czerwcowy bunt tej formacji. Do dziś niejasny pozostaje dalszy los Grupy Wagnera - podkreśla rosyjski serwis Wiorstka. Nie wiadomo też, ile osób obecnie liczy frakcja. Pod koniec października rosyjskie media powiadomiły, że grupa, którą obecnie kieruje syn Jewgienija Prigożyna, Pawieł, wznowiła nabór w Rosji. Jednak z oficjalnego komunikatu grupy wynika, że firma nie bierze obecnie udziału w wojnie w Ukrainie i działa w Afryce, gdzie część byłych najemników wyjechała. Inni walczą na froncie pod dowództwem resortu obrony, wstąpili do Rosgwardii (rosyjskiej Gwardii Narodowej) czy w szeregi czeczeńskich sił specjalnych Achmat. Najemnicy z grupy Wagnera wrócili do domów Są też tacy, którzy wrócili do życia "w cywilu". Jednak nie wszyscy potrafią poradzić "w nowej" rzeczywistości. - Nie mogę ogarnąć, co tu się dzieje. To nie dla mnie. Chcę z powrotem. Potrzeba dwóch-trzech tygodni, żeby się adaptować. Przywykłem do spania w okopach, a nie na miękkich łóżkach... Prześcieradło i kołdra - to nie dla mnie. Chcę jechać z powrotem. Minie urlop i pojadę na Ukrainę - powiedział serwisowi Wiorstka Leonid Iwanenko z Petersburga, były wagnerowiec. Wielu byłych najemników zmaga się z zespołem stresu pourazowego. Nadużywają alkoholu i wpadają w uzależnienia od narkotyków. Do tego mają problemy ze znalezieniem pracy, ponieważ wiele firm odmawia zatrudniania byłych najemników, mimo że zostali ułaskawieni, a policja kontynuuje administracyjny nadzór nad niektórymi z nich. Dziennikarze znaleźli ok. 800 ogłoszeń w sprawie poszukiwania pracy przez byłych wagnerowców. Szukają oni zatrudnienia m.in. w służbie bezpieczeństwa, w charakterze kierowców, żołnierzy kontraktowych, ochroniarzy, policjantów czy OMON-owców. Charakteryzując swoje doświadczenie, wymieniają udział w działaniach zbrojnych, "obronę interesów Rosji" albo piszą, że "szturmowali domy". Bliscy najemników z grupy Wagnera mówią co dzieje się z żołnierzami po powrocie z wojny Bliscy byłych wagnerowców mówią także, że po pewnym czasie wielu z nich zaczyna myśleć o powrocie na wojnę. Niektórzy po to, by zarobić pieniądze, inni - bo nie mogą znaleźć sobie miejsca w cywilu. "Ciągle są rozmowy o tym, że chce z powrotem (na wojnę)" - skarży się Marina, członkini czatu bliskich "wagnerowców". "Mój jest od dwóch tygodni w domu i nie zamierza nigdzie pracować, tylko (chce) iść na wojnę. Mówi, że tam są chłopaki i że musi im pomóc i czegokolwiek bym nie mówiła, to mnie nie słucha" - pisze Swietłana. "Pije jak szalony. Dostał białej gorączki. Biega po podwórku, kopał okop" - żali się Aleksandra z obwodu rostowskiego. "Syn wrócił w marcu, wyszedł z kolonii (siedział za narkotyki) do Grupy Wagnera, pieniądze co do kopiejki wydał w ciągu 3-4 miesięcy. Wrócił do narkotyków. Dno zostało przebite. Zgodził się na leczenie. (...) A ja znów z kredytami! Tak jak zawsze! Kurtyna" - opowiada o powrocie z Ukrainy swojego syna Zoja. Bliscy informują też o przemocy ze strony najemników i przyznają, że boją się o swoje bezpieczeństwo. "Przyjechał o trzeciej w nocy, rozwalił młotem mój samochód, a mnie mocno pobił. (...) Na szczęście dziecko spało i niczego nie widziało. Ale nigdy mojego w takim stanie nie widziałam, było tyle złości w jego oczach, z taką siłą mnie bił..." - relacjonowała Gulszat. W rosyjskiej przestrzeni informacyjnej pojawiają się doniesienia o przestępstwach popełnianych przez byłych wagnerowców. W poniedziałek The Moscow Times poinformował o zatrzymaniu dwóch byłych najemników w Dagestanie za porwanie człowieka i żądanie okupu. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja