Dowódca oddziału zwiadowczego 30. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej, pseudonim "Tanto", opowiedział o "polowaniu" na elitarnych rosyjskich spadochroniarzy w okolicach Bachmutu. Wojskowy podzielił się szczegółami dotyczącymi przygotowania i przeprowadzenia ataku. - Podczas operacji specjalnej w ostatniej chwili przeprowadziliśmy atak na pozycję, na której znajdowali się rosyjscy spadochroniarze. Zajęcie jej było dla nas ważne, ponieważ Rosjanie nie pozwalali naszym przejść na inną pozycję. Odcinali ją, pilnowali, a to było dla nas niewygodne taktycznie - podkreślił "Tanto". Przygotowania do operacji trwały trzy dni - wszystko trzeba było zaplanować, przeprowadzić rozpoznanie lotnicze, a działania jednostki skoordynować z innymi w okolicy. - Musieliśmy poruszać się ukradkiem, szybko i mieć osłonę ogniową. Potem były dosłownie dwie minuty na złapanie granatów i wskoczenie do okopów wroga - relacjonował zwiadowca. Zasadzka na elitarny rosyjski oddział. "Siedzieli w dziurze i gotowali" Aby przeprowadzić operację, grupa ukraińskich żołnierzy musiała zaczekać do zmierzchu. - To czas gdy oni (Rosjanie - red.) wymieniają swoje drony z dnia na noc, więc trudniej im się zorientować i nas dostrzec, by później nasza piechota, która zastąpi nas po szturmie pozycji, mogła bezpiecznie się poruszać i wejść do tych samych okopów, w których przejęliśmy pozycję wroga. Mają też nocne ptaki, ale my mamy sprzęt do walki elektronicznej i działa antydronowe, które sprawdzają się w takich momentach - wyjaśnił. Po tym, jak w nocy zwiadowcy skoncentrowali się w skrajnym punkcie linii frontu, głównym zadaniem było znalezienie schronienia przed szturmem. - Udało nam się. Wróg nie dowiedział się, że przygotowujemy jakiekolwiek działania szturmowe - zauważył "Tanto". Operacja miała miejsce po południu. - Grupa wyszła z zasadzki i ruszyła w kierunku pozycji wroga. Podczas szturmu rosyjscy spadochroniarze - jak mówią, elita - siedzieli w dziurze i gotowali. Było około 15:00 i prawdopodobnie postanowili zjeść obiad. To było dobre dla nas, ale nie tak dobre dla nich. Ponieważ w tym czasie udało nam się przemieścić na ich pozycję i rozpocząć szturm - podkreślił dowódca zespołu. - Nie mieli nawet czasu na ucieczkę, zajęcie swoich punktów strzeleckich i walkę z nami. Zostaliśmy w tej dziurze, ale oni strzelali, nie chcieli się od razu poddać - dodał. Podczas szturmu lekko ranni zostali niektórzy z ukraińskich żołnierzy. - Kontynuowali wykonywanie swoich zadań. Nawet jeśli zostali ranni odłamkami w ręce, ładowali magazynki, dostarczali granaty dla tych, którzy walczyli ze spadochroniarzami - mówił wojskowy. Wojna w Ukrainie. Rosyjscy spadochroniarze trafili do niewoli W wyniku operacji rosyjska pozycja została odbita, a część okupantów dostała się do niewoli. - Po naszej stronie były tylko lekkie straty i mam nadzieję, że wkrótce do nas wrócą. Na większą skalę, po pierwsze, zaowocowało to poprawą pozycji taktycznej naszej jednostki. Po drugie, poprawiło to podejście do pozycji, do naszych sąsiednich granic obronnych - podsumował "Tanto". Dowódca zauważył, że najważniejszą rzeczą dla udanych operacji na froncie są zmotywowani żołnierze. - Niestety, w tej chwili nie ma zbyt wielu chętnych do pójścia na wojnę. Powiemy prawdę. Są ludzie, którzy wiedzą, co chcą robić i nie boją się. Rozumieją, że będą walczyć za Ukrainę i bronić naszej ziemi. Motywacją ludzi w naszej jednostce jest tylko to, by iść naprzód, aby wykonać swoje zadanie i pokonać wroga - podkreślił oficer.. Agencja Unian przypomina, że rosyjscy najeźdźcy informowali, że dowództwo chce wysłać na front jednostki szturmowe utworzone z byłych najemników grupy Wagnera. Według eksperta, mogą one zostać skierowane w kierunku Bachmutu. Źródło: TCH, Unian *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!