W niedzielę minie 200 dni od wybuchu wojny na Ukrainie. Według pierwotnych planów rosyjska armia miała zająć Kijów w przeciągu trzech dni. Eksperci wojskowi zakładali, że wojna może potrwać dwa lub trzy miesiące. - Armia rosyjska nie osiągnęła celu strategicznego. Modyfikowała te cele po kilku dniach, później po kilkunastu. Następnie ogłosiła, że celem nie było obalenie rządu w Kijowie i przejęcie władzy. Rosjanie w tej wojnie nie osiągnęli żadnego z zakładanych celów. Na dobrą sprawę nie da się teraz zdefiniować celu, który byłby wytłumaczalny komukolwiek, jako cel strategiczny tej operacji - ocenia gen. Skrzypczak. - Rosjanie mówią, że wszystko przebiega planowo. Tylko nie wiadomo, co autor miał na myśli i o jakie plan dokładnie mu chodziło. Jeżeli jest to mówione w odniesieniu do pierwotnych założeń, to rosyjscy propagandyści sami siebie oszukują. To co się dzieje na wojnie i to co się dzieje w propagandzie, rozjeżdża się ze sobą bardzo mocno - dodaje. - Jestem zaskoczony nieudolnością armii rosyjskiej. Wszyscy byliśmy przekonani, że jest ona potężna. Znaliśmy ją z przekazów telewizyjnych, ale jeszcze przed wojną wywiad amerykański i brytyjski demonizował siłę rosyjskiej armii. Namawiano na samym początku wojny prezydenta Zełenskiego, aby się ewakuował z Kijowa. Oni byli przeświadczeni, że armia ukraińska zostanie zmiażdżona w szybkim tempie. Rzeczywistość pokazała, że armia rosyjska nie jest taka potężna, jak sądzono - wyjaśnia. Rosyjska armia poległa od własnego oręża Gen. Mieczysław Gocuł, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego uważa, że rosyjska armia padła od "własnego oręża". - Związek Radziecki, a później Federacja Rosyjska, która była w stanie przez lata równoważyć konwencjonalny potencjał militarny NATO, w starciu z Ukrainą, krajem o znacznie mniejszym potencjale militarnym, nie jest w stanie osiągnąć założonych celów operacyjnych i strategicznych. Rosyjska armia, oprócz wielu niedomagań i słabości, poległa także od swojego własnego oręża, jakim jest korupcja. Skala tego zjawiska w sektorze przemysłowo-obronnym jest niebywała - wyjaśnia. - Oceniając ten konflikt w wymiarze wojskowym, trzeba powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Błędną opinią ekspertów jest to, że na bazie tego konfliktu można budować wnioski, które posłużą do rozwoju czy też modernizacji sił zbrojnych jakiegokolwiek państwa. Otóż ta wojna pomiędzy Ukrainą i Rosją jest wojną specyficzną, wydaje się kończącą pewną erę konwencjonalnego starcia zbrojnego, opartego na barbarzyńskim bombardowaniu przez Rosję z morza, ziemi i powietrza celów cywilnych, celów, które nie były specjalnie chronione, łamiąc tym samym wszelkie normy i zasady międzynarodowego prawa humanitarnego konfliktów zbrojnych - mówi generał. - Jeśli ktoś mówi, że tę i przyszłą wojnę wygra artyleria, to moim zdaniem mija się z prawdą. Specyfika tej wojny zawiera się w wymiarze jakościowym i ilościowym podstawowego uzbrojenia stron konfliktu. Jeżeli chodzi o zasoby broni pancernej i artylerii, to były ogromne po stronie rosyjskiej. Krótko mówiąc, Ukraina walczy z orężem, jakim dysponuje przeciwnik - wyjaśnia. - Ponadto fakt, że najeźdźcą jest Rosja - stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, państwo z ogromnym potencjałem atomowym - w oczywisty sposób ogranicza interwencję militarną demokratycznej części świata zachodniego. Jestem przekonany, że wojna w takiej skali i wymiarze nigdy się więcej nie powtórzy. Więc budowanie opinii, jakby należało zwiększać potencjał państw natowskich w wymiarze pancernym i sile artylerii, jest nieporozumieniem. Nie chcę tutaj jednak wchodzić w szczegóły. Jest to temat na odrębną rozmowę - dodaje. Zdaniem generałów Ukraina, pomimo rozpoczęcia kontrofensywy, nie jest w stanie szybko rozstrzygnąć konfliktu. Ta kontrofensywa, ich zdaniem, ma również przekonać kraje Zachodu, że warto wspierać, pomagać i inwestować w Ukrainę. - Jeżeli chodzi o postępy tej operacji, to wydaje się, że Putin wyczerpał swoje zasoby operacyjne. Ma co prawda jeszcze strategiczne rezerwy, jednak uwarunkowane potrzebą mobilizacji kompleksu przemysłowo-obronnego. Tylko czy to pozwoli mu na osiągnięcie założonych celów politycznych i militarnych? Moim zdaniem nie. Tutaj Rosja poniesie zdecydowaną klęskę - tłumaczy gen. Gocuł. - Natomiast Rosja nie może ponieść klęski w wymiarze wewnętrznym. Dlatego ta narracja będzie budowana w zupełnie innym sposób dla społeczeństwa rosyjskiego. Myślę, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie próba zamrożenia tego konfliktu, choć Ukraina zrobi wszystko, aby to było niemożliwe. Wierzę głęboko, że również państwa Europy Zachodniej pomogą Ukraińcom, aby ten konflikt nie został zamrożony - wyjaśnia. Co nas czeka Z kolei gen. Skrzypczak ocenia, że walki w przyczółku chersońskim są kompleksowo zaplanowaną operacją. - Te zerwane przeprawy mostowe, te uderzenia w lotniska na Krymie, te wybuchające magazyny z amunicją i to uderzenie od czoła na Rosjan, to jest kompleksowa operacja realizowana według planu. Tam się nie dzieje nic przypadkiem - wyjaśnia. - Uważam, że Ukraińcy są w stanie tę bitwę na przyczółku chersońskim wygrać jeszcze w tym roku i wypchnąć Rosjan za Dniepr. Rosjanie, obawiając się, że do tego może dojść, już dawno przegrupowali część wojsk, ze wschodu Ukrainy na ten odcinek chersoński. Chodzi o zabezpieczenie wschodniego brzegu Dniepru - dodaje. - Na kierunku wschodnim Rosjanie cały czas będą atakowali w łuku donbaskim. Robią to jednak coraz słabiej i coraz mniej skutecznie. To wynika z tego, że część wojsk została właśnie przekierowana na ten kierunek chersoński. Dlatego Rosjanie nie mają zbyt wystarczającej liczby wojsk, aby szukać jakiegoś ostatecznego rozstrzygnięcia w łuku donbaskim - tłumaczy. Na północy Ukraińcy będą szukali rozstrzygnięcia, jeżeli chodzi o odblokowanie Charkowa, bo miasto cały czas jest ostrzeliwane. Więc te uderzenia, które idą na tym kierunku, mają za zadanie wypchnięcie Rosjan za granicę Ukrainy. Na pewno będą chcieli też odbić część obwodu charkowskiego - konkluduje. Wojskowi mówią, że jesienią i zimą działania wojenne powinny wyhamować. W tym czasie obie strony będą chciały odtworzyć swoją zasoby bojowe. Generałowie przewidują również, że w rosyjskiej armii może dojść do fali dezercji. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl