Autor obszernego artykułu "Czy słowiki przeklinają? Niecenzuralne słownictwo w czasach wojny" Rostysław Chotyn napisał, że słowa i frazy uważane dotychczas za wulgarne zostały "na wpół zalegalizowane". Zwraca uwagę, że częściowo działo się tak już w 2014 roku, gdy Rosja anektowała Krym i rozpoczęła wojnę w Donbasie. Wówczas powstała piosenka "Putin ch...j", która stała się bardzo popularną przyśpiewką nie tylko w Ukrainie. Zjawisko nasiliło się wraz z rozpoczęciem zakrojonej na szeroką skalę agresji Rosji na Ukrainę w lutym br. Już na samym początku sławę zyskała krótka wypowiedź ukraińskiego obrońcy Wyspy Węży, który w nieparlamentarnych słowach kazał oddalić się załodze rosyjskiego okrętu wojennego. Słynne zdanie "Russkij korabl, idi na ch...j" ("Rosyjski okręcie wojenny, p...l się") zaczęło pojawiać się w przestrzeni publicznej - na billboardach, plakatach itp. Ukraińska poczta wyemitowała nawet znaczek pocztowy nawiązujący do tych słów, a na ukraińskich drogach pojawiły się znaki drogowe wskazujące (w domyśle: Rosjanom) nie nazwy miast, a właśnie kierunek wskazany przez ukraińskiego żołnierza. "Wojna wywołuje skrajne emocje" Zjawisko to wywołuje w społeczeństwie różne reakcje - od zrozumienia (że jest to spowodowane emocjami wywołanymi przez wojnę) po niezgodę (motywowaną tym, że norm językowych należy przestrzegać bez względu na okoliczności). - Można to zrozumieć. Wojna wywołuje skrajne emocje. Przecież celując do wroga, żołnierz nie pomyśli: "Proszę wybaczyć, sir, ale uważam, że postępuje pan nad wyraz niewłaściwie, biorąc pod uwagę dobro narodu ukraińskiego. Jestem zatem zmuszony strzelić do pana". On raczej pomyśli inaczej - wyjaśnia kulturolog Taras Wozniak, cytowany przez Radio Swobodę. Gdy na pasku w jednym z kanałów telewizyjnych pojawiły się słowa ukraińskiego żołnierza z Wyspy Węży, do komisji etyki dziennikarskiej wpłynęła skarga od oburzonego telewidza, który przekonywał, że jest to niedopuszczalne. Komisja odpowiedziała, że media działają w trybie nadzwyczajnym spowodowanym wojną i stanęła po stronie nadawcy. Kultura, a wulgaryzmy Również przedstawiciele świata kultury są podzieleni w tej kwestii. - Język ukraiński brzmi przyjemnie dla ucha, jest melodyjny, słowiczy wręcz. A słowiki nie przeklinają - powiedziała wybitna poetka i prozaiczka Lina Kostenko. Na co Wozniak odpowiedział: - Ale również nie kradną, nie korumpują i nie są korumpowani, nie zajeżdżają drogi... To nie jest argument. Inny pisarz Łeś Poderwianski, w swojej twórczości obficie posługujący się wulgaryzmami, twierdzi, że podział na słowa cenzuralne i niecenzuralne jest sztuczny. - D...pa istnieje? Tak. Więc istnieje i słowo "d...pa" - powiedział. Niezależnie od wszystkiego, fraza o rosyjskim okręcie zostanie w języku ukraińskim na zawsze, niezależnie od tego, co kto o tym myśli - czytamy w artykule Radia Swoboda.