W piątek wieczorem Oleg Marzojew rosyjski propagandysta, oficer 58. armii i "ekspert wojskowy" powiadomił, że doszło do ataku przy użycia systemu HIMARS w garnizonie znajdującym się 20 km od linii frontu. Marzojew nie przekazał daty ataku. Atak na rosyjskich oficerów "Wbrew dokładności trafienia wroga straty wśród rosyjskich bojowników cudem udało się uniknąć" - napisał. Jak dodał, w trakcie ataku jeden z rosyjskich oficerów znajdował się na dachu budynku, a pozostali przebywali w bunkrze. W ocenie Rosjanina, do "cudu" doszło ponieważ jeden z obecnych na miejscu miał urodziny i "pomodlił się za wszystkich". ZOBACZ: Atak Ukrainy na Moskwę? "NATO by nie zareagowało" "Ważne jest, aby niebo nam sprzyjało, aby nasze modlitwy wraz ze środkami technicznymi były wystarczająco silne, by pomóc naszym żołnierzom i oficerom wrócić żywymi do domu. Boże, niech cuda zdarzają się tak często, jak to możliwe" - napisał. Ukraińskie wojsko nie komentuje doniesień O ataku wspominał Andrij Jurijowycz Caplijenko, ukraiński dziennikarz i reporter wojenny. "Rezultat ataku HIMARS M142. Zniszczone zostało położenie oficerów władykaukazkiego ganionu 58. armii, który znajdował się 20 km od linii frontu" - napisał w serwisie Telegram. Jak przekazał na postawie słów Marzojewa, dwie rakiety, które uderzyły w budynek "przebiły dach i eksplodowały między pierwszym a drugim piętrem, całkowicie je zawalając". Ukraińskie wojsko nie komentowało zdarzenia. W sobotę w porannym komunikacie Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy powiadomiono, że minionej doby ukraińskie wojsko lotnicze dokonało pięciu ataków na teren koncentracji okupantów. Armia miała również zaatakować cztery punkty dowodzenia Rosjan, magazyny amunicji oraz cztery obszary koncentracji rosyjskich żołnierzy.