- Wielu dywersantów zostało przerzuconych do Ukrainy, przede wszystkim do Kijowa, jeszcze przed rosyjską inwazją. Nie można powiedzieć, że dywersanci i zwiadowcy wyróżniają się czymś szczególnym, ale są to bardzo często młodzi ludzie, którzy wyjechali (do Ukrainy - red.) i wynajęli mieszkania często na miesiąc lub dwa przed 24 lutego. Prowadzili specyficzny tryb życia - nie spotykali się z miejscową ludnością, nie pracowali, najczęściej przebywali w domu - wyjaśnił Jenin. Zobacz też: Ukraina. Polscy biskupi w Kijowie. Odwiedzili też Buczę i Irpień W ocenie wiceszefa MSW grupy dywersyjne i zwiadowcze niekiedy składają się z 20 osób, a czasem z zaledwie dwóch czy trzech. W początkowej fazie wojny sabotażyści lekceważyli zasady bezpieczeństwa, co pomagało ukraińskim służbom powstrzymywać ich działania. Dywersanci w Ukrainie. "Wielu z nich ukryło się" Jewhen Jenin podkreślił, że dywersanci "w banalny sposób używali rosyjskich kart SIM", które "były doskonale widoczne". - Wówczas po prostu wysyłaliśmy nasze grupy operacyjno-bojowe we właściwym kierunku - poinformował polityk. Jenin podkreślił, że obecnie aktywność tego rodzaju formacji nieco się zmniejszyła. - Nie mamy jednak w tym względzie złudzeń. Wielu dywersantów ukryło się, czekając na zmianę okoliczności (rozwój sytuacji podczas wojny - red.) lub dalsze instrukcje od swoich mocodawców. Jeżeli zwykli rosyjscy żołnierze potrafią przez miesiąc lub półtora ukrywać się w wyzwolonych miejscowościach obwodu kijowskiego, to tym bardziej mogą to czynić dywersanci - dodał wiceminister.