- Będziemy obserwować te ćwiczenia. Lotniska, jakich wróg używa na terytorium Białorusi są uważnie obserwowane przez nasz wywiad. W związku z tym, zareagujemy natychmiast, jeśli pojawią się jakiekolwiek zagrożenia. Nie ma na razie żadnych szczególnych sygnałów niebezpieczeństwa, nie widzimy dużego grupowania się wojsk - powiedział Jurij Ihnat, cytowany przez Ukrinform. Komentując transfer przez Rosję ośmiu myśliwców i czterech wojskowych samolotów transportowych na Białoruś, skomentował, że "nie ma w tym nic szczególnego". - Jeśli zaplanowali ćwiczenia, to pewnie mają coś na celu. Być może chodzi o przegrupowanie jednostek i transfer jakichś dodatkowych sił. Albo, wręcz przeciwnie, dojdzie do ich transferu na wschód. Już kilka miesięcy temu transportowali systemy rakietowe S-300 i pojazdy opancerzone - dodał rzecznik sił lotniczych. Atak na Kijów: Zuchwałe posunięcie ze strony Rosji Odniósł się również do możliwości powtórzenia ataku na Kijów przez Rosjan, do jakiego doszło na początku inwazji.- Nie spodziewaliśmy się wówczas tak zuchwałego posunięcia ze strony Federacji Rosyjskiej. Wtedy nie udało im się przejąć miasta, i teraz też nie będzie to możliwe - podkreślił Ihnat. Wspólne rosyjsko-białoruskie manewry, które rozpoczęły się w poniedziałek, mają potrwać do 1 lutego - podał Ukrinform. Ćwiczenia ściągają na siebie szczególną uwagę ze względu na obawy, że Białoruś mogłaby bezpośrednio dołączyć do nowej rosyjskiej ofensywy na Ukrainę. Amerykański departament obrony przekazał, że na razie nie zauważono żadnych sygnałów, jakoby Białoruś zamierzała wziąć bezpośredni udział w wojnie przeciwko Ukrainie, pomimo udziału w manewrach z Rosją.