- Zmienia się podejście. Zachód rozumie, że jeśli teraz nie dostarczy Ukrainie broni, to w najlepszym razie ta wojna przekształci się w długotrwały konflikt na wyniszczenie. W gorszym scenariuszu, jeśli nie daj boże, Putin wygra, to oni będą następni - mówi ukraiński analityk wojskowości Ołeh Żdanow. - Nawet jeśli nie będzie to gorąca wojna, to Putin będzie chciał dyktować warunki, jako zwycięzca. I Europa będzie miała de facto drugiego Hitlera - ocenia ekspert. - Wydaje się, że do przywódców na Zachodzie zaczyna ostatecznie docierać, jakie mogą być skutki tej wojny. Jeśli będzie broń dla Ukrainy, to Ukraina jest w stanie się obronić i zwyciężyć, przy czym w bliskiej perspektywie - przekonuje ukraiński komentator. Wojna w Ukrainie. Ile broni potrzeba Ukraina? Przypomina, że w niedawnym wywiadzie dla "The Economist" dowódca naczelny ukraińskiej armii gen. Wałerij Załużny wymienił konkretne potrzeby, dotyczące uzbrojenia. Wojskowy wskazał wówczas, że potrzebne jest "300 czołgów, 600-700 bojowych wozów piechoty, 500 haubic" i że w takiej sytuacji realne będzie dojście do granic z 23 lutego br., czyli sprzed rozpoczęcia bieżącej fazy wojny - pełnoskalowej inwazji Rosji. Później minister obrony Ukrainy precyzował, że chodzi o potrzeby jednej z operacji kontrofensywnych, zaś ogółem Ukraina potrzebuje znacznie więcej broni. Żdanow ocenia, że zarówno w wywiadzie dla "The Economist", jak i we wrześniu w artykule na łamach ukraińskiej prasy Załużny "mówił o konkretach". Ukraina wie, jak się bronić i może wygrać wojnę, ale potrzebuje wsparcia i precyzyjnie deklaruje potrzeby, a zwiększenie dostaw jest w opinii Żdanowa reakcją na te prośby. - Mowa była właśnie o kontrnatarciu. W obu przypadkach Załużny podkreślał, że Ukraina jest w stanie prowadzić operację obronną. Ale żeby zakończyć wojnę i wypchnąć wojska rosyjskie potrzebne są takie ilości uzbrojenia - mówi Żdanow. Dlatego, jak zaznacza, zwiększenie dostaw z Zachodu należy traktować "w duchu pozytywnym - jako środki do formowania zgrupowania kontrofensywnego".