Ambasador RP w Kijowie: Chowamy się w schronie średnio pięć razy dziennie Cichocki w radiowej Trójce był pytany o obecną sytuację w Kijowie. Przyznał, że połączył się ze słuchaczami w Polsce ze schronu, w którym obecnie przebywa, gdyż "właśnie odwołano alarm bombowy". Podczas rozmowy przyznał też, że do schronu musi uciekać mniej więcej pięć razy dziennie. Pomimo tego ocenił, że w jego dzielnicy noc minęła bardzo spokojnie. - Trudno mi powiedzieć, czy wszędzie w Kijowie tak było - dodał. Jak zaznaczył, po wtorkowym bombardowaniu stacji telewizyjnej w Kijowie, nie działa nadawanie telewizji ukraińskiej. W związku z tym, jak mówił, informacje do Kijowa docierają za pośrednictwem internetu. Przyznał, że korzysta również z polskich źródeł informacji. Mówiąc o stratach, których doświadczył do tej pory Kijów, Cichocki poinformował, że poważnie jest zniszczona główna, zachodnia arteria prowadząca do miasta. Są też bardzo zniszczone miejscowości podkijowskie na północnym-zachodzie. - Niepokojące są wieści sprzed dwóch dni, kiedy rakieta - prawdopodobnie Iskander - upadła w centrum starego miasta w Czernichowie. Także dewastacji barbarzyńskiej ulegają zarówno obiekty infrastruktury, służby zdrowia, jak i zabytki - powiedział ambasador. Ambasador RP w Kijowie: Ukraińcy mają bardzo wysokie umiejętności wojskowe Jak dodał, przed wojną na Ukrainie nie był w stanie sobie wyobrazić takiej skali pogwałcenia prawa międzynarodowego przez Rosjan, ale też nie wyobrażał sobie, że Ukraina - poza zaciętością, dumą i patriotyzmem Ukraińców - ma tak wysokie umiejętności wojskowe. - Są teoretycznie stroną słabszą, ale wykorzystują niezwykle kompetentnie to, co mają. Tutaj od kilkunastoletnich chłopców po emerytów, każdy będzie bronił swoich bliskich i nic dobrego tutaj Rosjan nie czeka - podkreślił. Cichocki zauważył, że Rosja z premedytacją atakuje ukraińskich cywilów. - Rosja uruchamiając tego typu agresję musiała wiedzieć i miała to wkalkulowane, że będą ginąc dzieci, kobiety, starcy, chorzy - stwierdził. - Nie spodziewam się, że w dalszym ciągu działań wojennych Rosjanie zaczną ograniczać się nagle do celów wojskowych - dodał. "To miasto jest nie do zdobycia" Mówiąc o tym jak wygląda zaopatrzenie miasta w żywność, Cichocki stwierdził, że znaczna część mieszkańców zrobiła zapasy. Według niego we wtorek jeszcze można było robić zakupy, ale teraz część sklepów został zamknięta "z zapasami na czarną godzinę". - Tej żywności wystarczy. Są drogi zaopatrywania - zapewnił. - To miasto jest nie do zdobycia, jest tylko cena krwi, ale Ukraińcy nie maja już nic do stracenia poza swoim życiem, nic ich nie zniechęci do walki - ocenił ambasador RP. Podkreślił, że ważne jest, by Ukraińscy nie upadli na duchu, dlatego ważny jest dla nich każdy gest poparcia, w tym obecność dyplomatyczna. Mówiąc o negocjacjach ukraińsko - rosyjskich stwierdził: "nie wierzę w to, że Ukraińscy przyjmą takie warunki polityczne, które pozbawią ich suwerenności, terytorium, czy prawa do decydowania o własnej przyszłości".