Wydawałoby się, że w obliczu wojny klasa polityczna i czołowi dziennikarze polityczni zakopią topory wojenne, żeby wspólnie zadbać o polską rację stanu. Minęło jednak kilka dni od początku agresji Rosji na Ukrainę, a w mediach społecznościowych zaczęły się pojawiać komentarze, które nie mają za wiele wspólnego z solidarnością. "Już wystarczy chyba tej sztucznej jedności? Z kim?" - pytał na Twitterze znany dziennikarz i publicysta. Do tego dochodzi rozpowszechnianie informacji z niezweryfikowanych źródeł czy wreszcie zaognianie sporu, który zdaniem toruńskich posłów, powinien zostać zawieszony na kołku. - Tu nie ma zmiłuj, zastanawiania się. Wszyscy walczymy o Europę, o życie. Ktoś może pomyśleć, że to banały, ale życie to nie banał. W takich sytuacjach nie myśli się o innych sprawach - powiedziała Interii Joanna Scheuring-Wielgus z Nowej Lewicy. Pomysłodawcą Arkadiusz Myrcha Akcja toruńskich posłów ruszyła w sobotę. Biorą w niej udział Arkadiusz Myrcha (PO), Iwona Hartwich (PO), Tomasz Lenz (PO), Iwona Michałek (Porozumienie), Jan Ardanowski (PiS), Joanna Scheuring-Wielgus (Nowa Lewica) oraz Zbigniew Girzyński (Polskie Sprawy). Jak jednak usłyszeliśmy od parlamentarzystów, którzy wspólnie pomagają Ukraińcom, inicjatorem był Arkadiusz Myrcha. - Zadzwonił do mnie Arek Myrcha i zapytał, co myślę o tym, żeby zacząć działać razem. Odpowiedziałam, że to super pomysł, więc obdzwoniliśmy wszystkich posłów i posłanki z Torunia. Nikt nie miał nic przeciwko - tłumaczy Scheuring-Wielgus. - Chcieliśmy pokazać, że wojna to chwila, kiedy wszystkie barwy polityczne blakną i jesteśmy jednością. Potrafimy stanąć w jednym szeregu, mówić razem, dzwonić do siebie - dodaje. Skąd pomysł na ponadpartyjną współpracę? - Szukałem jakiegoś pomysłu, jak możemy się jako politycy jeszcze bardziej przydać: poza naszymi osobistymi staraniami i kontaktami. To najlepszy moment na to, żeby pokazać jedność - tłumaczy Arkadiusz Myrcha. Co ciekawe, jednym głosem ze swoim kolegą z PO mówi jeden z najbardziej znanych polityków PiS. - Wojna na Ukrainie, która nie tylko trwa u naszego sąsiada, ale przez setki tysięcy uciekinierów dotyka również nas, powinna skłaniać wszystkich polityków do zawieszenia sporu politycznego - tłumaczy Interii Jan Krzysztof Ardanowski. - Dlatego bardzo się cieszę, że w Toruniu, przy różnicach między nami, umieliśmy wszyscy być razem, udostępniając nasze biura - dodał. Wyjątek w skali kraju Jak się okazuje, inicjatywa toruńskich posłów to jak na razie jedyne takie przedsięwzięcie w całym kraju. - Trochę zastanawia mnie, dlaczego jesteśmy jedyni. Może to zbyt oczywiste i w natłoku zdarzeń nie myśli się o takich rzeczach. A takie gesty są po prostu potrzebne. Nikt nie zapomina o wszystkich naszych problemach, sytuacja wojenna nie sprawi, że nie będzie problemów z praworządnością, inflacją czy drożyzną. Naprawdę, zdążymy o tym wszystkim jeszcze powiedzieć, będzie okazja - uważa Myrcha. Joanna Scheuring-Wielgus, przed wojną w Ukrainie zagorzała przeciwniczka PiS: - Ktoś pytał mnie czy nie myślałam, o tym jaki PiS jest zły. Wcale o tym nie myślałam, bo jesteśmy na wojnie - usłyszeliśmy. - Agresja dotyczy nie tylko Ukrainy, ale nas wszystkich, Europejczyków. Jeśli ktoś pomyśli o tym na serio, zdaje sobie sprawę, że Polska jest w zainteresowaniu Putina i grozi nam atak - tłumaczy parlamentarzystka. W podobnym tonie wypowiada się były minister rolnictwa z PiS. - Dość ciągłego dzielenia. W przyszłości może się okazać, że największym problemem jest to, jak my mamy działać wspólnie w obronie Ojczyzny, a szerzej, w obronie całego demokratycznego świata - usłyszeliśmy od Ardanowskiego. Jak powiedział nam polityk, współpraca posłów z różnych partii miała być przykładem dla innych. - Wobec nieszczęścia na Ukrainie musimy być solidarni - stwierdził Ardanowski. Jak ustaliliśmy, dotychczas posłowie zebrali jedzenie czy środki opatrunkowe. - Obecnie najbardziej potrzebne są latarki czołówki, śpiwory, karimaty, naładowane power banki z kablami, opaski uciskowe do tamowania krwotoku, środki medyczne do tamowania krwotoku, środki do dezynfekcji ran, środki higieniczne dla kobiet czy bandaże - powiedział nam jeden z dyrektorów biur poselskich, w których prowadzone są zbiórki. Parlamentarzyści i dyrektorzy ich biur są w stałym kontakcie z Toruńskim Sztabem Pomocy Ukrainie, który prowadzą ukraińscy studenci oraz Fundacja Emic. Stamtąd mają trafić prosto na Ukrainę. Jakub Szczepański