Jak przypomina prof. Katarzyna Zyśk, Svalbard podlega jurysdykcji Norwegii, jednak norweska władza jest ograniczona w kwestii prowadzenia działalności gospodarczej oraz wojskowej. Svalbard. "Obecność Rosjan obok Norwegów jest znacząca" - Rosja jest jednym z 46 krajów-sygnatariuszy traktatu Spitsbergeńskiego z 1920 roku, i na tej podstawie ma prawo do rozwijania działalności gospodarczej. Przejawia się to tym, że obecność Rosjan obok Norwegów jest znacząca. Twierdzą oni, że jest ich 500, prawdopodobnie jest to mniejsza liczba. Na Svalbardzie działa rosyjska kopalnia węgla kamiennego w Barentsburgu, coraz większe znaczenie ma turystyka - mówi. Rosja nie zgadza się z pewnymi aspektami norweskiej interpretacji tego traktatu: umowa została napisana dawnym, nieprecyzyjnym językiem, i została przetłumaczona z pewnymi różnicami o ogromnym znaczeniu. - Według władz norweskich prawo do działalności gospodarczej dotyczy wyłącznie wysp i wód terytorialnych, natomiast Rosjanie wliczają w to również 200 mil morskich od linii brzegowej wokół archipelagu. Rosja twierdzi, że Svalbard to obszar zdemilitaryzowany, natomiast Norwegowie wskazują, że chociaż nie jest możliwa tam stała obecność w postaci baz wojskowych, to jednak przebywanie tam norweskich żołnierzy czy lądowanie samolotów wojskowych jest zgodne z traktatem - podkreśla prof. Zyśk. W opinii ekspertki do tej pory w tym sporze istniała równowaga, Rosji nie opłacało się podważać całkowicie norweskiej władzy, szczególnie w kwestiach rozwoju ekonomicznego, gdyż nie jest w interesie Rosji, aby inni liczni sygnatariusze traktatu zainteresowali się większą działalnością w tym terenie, stwarzając w ten sposób konkurencję. Relacja z wydarzeń w Ukrainie NA ŻYWO Svalbard posłuży Rosjanom? "Niezgoda w interpretacji umowy" - Jest jednak możliwość wykorzystania przez Rosję niezgody w interpretacji umowy. Na przykład atakując Svalbard Rosjanie mogliby próbować wystawić na próbę artykuł 5. traktatu NATO - zaznacza prof. Zyśk, która od 2007 roku zajmuje się rozwojem bezpieczeństwa międzynarodowego, w szczególności polityką Rosji w regionie Arktyki. Prof. Zyśk podkreśla, że historycznie polityka obronna Norwegii opierała się na dwóch filarach. Z jednej strony polega ona na odstraszaniu Rosji poprzez utrzymywanie własnej zdolności obronnej oraz integracji z NATO i bliskiej współpracy z USA. Z drugiej na uspokajaniu Rosji poprzez bliską współpracę dwustronną i międzynarodową w regionie oraz narzucenie pewnych ograniczeń aktywności wojskowej w bezpośrednim pobliżu granicy z Rosją. - Przejawia się to również w zapewnieniach, że nie będzie żadnych obcych baz wojskowych ani broni jądrowej na terytorium Norwegii w czasie pokoju - wskazuje. Od 2014 roku, po aneksji rosyjskiej Krymu, Norwegia skupiła się w większym stopniu na obronie i odstraszaniu Rosji. Ćwiczenia wojskowe NATO rozszerzyły się również z udziałem amerykańskich marines. W 2021 roku po raz pierwszy w norweskich bazach lądowały bombowce B-1B Lancer. - Wzmocniona została amerykańska obecność. W kwietniu 2021 roku rząd norweski podpisał umowę o rozszerzeniu współpracy wojskowej z USA. Dzięki niej Amerykanie mogą budować infrastrukturę w czterech bazach wojskowych w Norwegii, trzech lotniskach oraz jednej morskiej - podkreśla ekspertka. Podpisanie podobnej umowy z USA zapowiedział rząd Danii. Prof. Zyśk przypomina, że norweskie władze od 2015 roku zwiększyły wydatki na obronność o 30 proc., a po inwazji Rosji na Ukrainę dołożyły w tym roku 3,5 mld koron (ok. 350 mln euro). - Jednocześnie Norwegia wciąż jest zainteresowana utrzymaniem współpracy z Rosją na północy dla utrzymania stabilizacji regionu oraz z powodów gospodarczych - uważa. Ekspertka przypomina, że oba kraje współpracowały ze sobą przy połowie ryb nawet w okresie zimnej wojny. Dziś w Norwegii trwa debata, czy z tego powodu można zamknąć porty przed rosyjskimi kutrami.