W parku Tarasa Szewczenki czekamy na przyjazd Ursuli von der Leyen. Czekamy, co powie i co zrobi dla Ukrainy, która od ponad 40 dni krwawi przez rosyjską agresję. "Tanki i diengi" Na środku parku stoi pomnik ukraińskiego wieszcza, ale teraz nie widać go zza worków z piaskiem, płyt z dykty i metalowego rusztowania. Co Unia Europejska może zrobić dla Ukrainy? - z tym pytaniem chodzę od ławki do ławki, na których mieszkańcy stolicy odpoczywają od wojny. "Uzbroić nas", "wysłać broń" - wszystkie odpowiedzi są podobne. Przy pijalni, gdzie można pobrać wodę, spotykam kobietę, której oczekiwania są nieco bardziej konkretne. - Jak pomóc? Tanki i diengi - mówi. Czołgi i pieniądze - tylko tak jej zdaniem można dziś pomóc Ukrainie. Dwóch mężczyzn wspomina jeszcze o zamknięciu nieba. Starsze małżeństwo opowiada, że Unia Europejska i tak już dużo zrobiła. - Ale pomocy potrzeba będzie więcej, a ja myślę, że Europa się w końcu nami znudzi. Wie pan, to jak z kotem. Jak mały i młody to wszyscy głaszczą i się rozczulają. Jak urośnie to jest problem - mówi senior z eleganckim siwym wąsem. Jego zdaniem potrzeby Ukrainy po wojnie będą dużym kotem Europy. Wysoki mężczyzna idzie szybkim krokiem i na początku przeprasza mnie tylko, nie chce rozmawiać. Chociaż jedno pytanie - mówię i udaje mi się go zatrzymać. Rozmawiamy o skuteczności sankcji na Rosję. - A wy widzieliście co było w Buczy? W Irpieniu? Co te wasze sankcje dały? Co to zmieniło, jak Rosjanie cały czas gwałcą nasze żony, mordują nasze dzieci. Bombardują miasta. Dzisiaj w Kramatorsku, widzieliście? Wasze sankcje zatrzymały rakiety? - mówi i gwałtownie gestykuluje. Emocjom trudno się dziwić. Kiedy piszę ten tekst, ukraińskie władze potwierdziły śmierć 39 osób. "Dzieci Kijowa proszą". Czego potrzebuje dziś Ukraina? Głosów, że sankcje to za mało, w parku Szewczenki nie brakuje. Niektórzy na słowo "sankcje" reagują tylko machnięciem ręką. Ukraina nie ma czasu na układy, procedury, biurokrację, plany i założenia. Ukraina potrzebuje bezpośredniej, natychmiastowej pomocy. Ukraina dzisiaj czołgami musi bronić swoich dzieci przed rosyjskim okupantem. O pomoc proszą także dzieci. W dniu wizyty europejskich oficjeli, przed budynkiem rady miejskiej specjalny happening. Olbrzymia ukraińska flaga, rozciągnięta przez chłopców i dziewczynki, które w dłoniach trzymają symboliczne, kolorowe parasolki. "Chcemy pokoju" - krzyczy liderka zgromadzenia do mikrofonu. - Ochrony życia każdego dziecka, każdej żony, każdej dziewczyny - dodaje. Chłopcy i dziewczynki z parasolkami, w dłoniach transparenty. "Dzieci Kijowa proszą, zamknijcie niebo nad Ukrainą" - chłopiec patrzy mi w obiektyw. Chłopczyk w czarnej kurtce: "Tato powróć żywy". Dziewczynka z wiankiem na głowie: "Nie gwałtom dzieci i kobiet". "Chcemy żyć" - kolejny transparent, nad nim smutna buzia. Potem wszyscy odśpiewali hymn Ukrainy. Ta pieśń rozbrzmiewa na Majdanie codziennie o siódmej rano. Budzi mieszkańców stolicy przypominając, że nic się nie zmieniło, a Kijów to wciąż Ukraina. To kolejny dzień bohaterskiej walki tego narodu. Duszę, ciało poświęcimy dla naszej wolności, Pokażemy, że my, bracia, z kozackiego rodu. Ukraina musi zwyciężyć tę wojnę. Niezależnie od tego, ile otrzyma tanków i ile diengów wsparcia. Ukraina musi zwyciężyć, bo jej arsenał pełen jest najważniejszej amunicji. Ronald Reagan powiedział kiedyś, że nie ma większej broni, niż odwaga wolnych ludzi. To zdanie jest definicją słowa Ukrainiec. Słowa, którego z pewnością nie rozumie dziś Rosja. Dlatego bliżej Ukrainie do Europy. Tylko potrzebuje jej wsparcia. Europa natomiast potrzebuje ukraińskiej odwagi.