Rosyjski dziennikarz wojskowy, który pracuje w Chersoniu, Roman Saponkow, na swoim Telegramie udostępnił list, który dostał od prorosyjskiego rolnika z obwodu chersońskiego. Przedsiębiorca prosi go w nim o pomoc. Pomidory gniją na polach Gospodarz skarży się w liście, że jego przedsiębiorstwo rolne przeżywa największe problemy w swojej 30-letniej historii. "Produkty, które uprawialiśmy zimą, nie były sprzedawane na wiosnę w okresie aktywnych działań wojennych, rosły w szklarniach i stały się niezdatne do sprzedaży (rzodkiewka i zielenina)". Jak dodał, wcześniej sprzedawał je w sieciach handlowych w dużych miastach (Kijów, Dniepr, Odessa, Charków), a w "słabo zaludnionym Chersoniu" okazało się to nieopłacalne. Rolnik miał nadzieję, że letnie i jesienne zbiory uda się "zrealizować po rosyjskich cenach". "Niestety nie znaleźliśmy nabywcy na taką ilość warzyw. Tylko kilku klientów pochodziło z Rosji. Niektóre pomidory już przejrzały i stały się bezużyteczne. Wydaje się, że ten sam los czeka resztę warzyw" - napisał prorosyjski rolnik. "Rosyjskie produkty mogą być poszukiwane w Europie w 2023 roku" Jak dodał, transport na dużą odległość pomidorów do przetworzenia ich na pastę jest zbyt drogi, by takie rozwiązanie było opłacalne. "Z jakiegoś powodu nie ma darmowego przejazdu do Rosji przez Doniecką Republikę Ludową, a nawet sami mieszkańcy Doniecka są przewożeni na Krym przez Taman. Znajdujemy się w bardzo trudnej sytuacji z polami przejrzałych pomidorów uprawianych na kredyt i bez pieniędzy na początek przyszłego roku" - dodał rolnik. Stwierdził też, że będzie musiał zwolnić pracowników, a ci staną się uzależnieni od państwa. Gospodarz zwrócił uwagę, że konieczne jest utrzymanie rosyjskich przedsiębiorstw rolnych ze względu na to, że ich "produkty mogą być poszukiwane w Europie w 2023 roku, biorąc pod uwagę katastrofalną sytuację europejskich rolników", co może mieć strategiczne znaczenie dla Federacji Rosyjskiej".