Najnowsze doniesienia dochodzące frontu na wschodzie i południu kraju generał Ołeksandr Syrski skomentował w komunikacie opublikowanym w mediach społecznościowych. Jak stwierdził najważniejszy ukraiński wojskowy, obecnie Rosjanie starają się prowadzić ataki na wielu kierunkach, by maksymalnie rozciągnąć ukraińskie jednostki i uniemożliwić skuteczną obronę. "W kierunku kupiańska walki trwają w rejonie leśnym na północ od miasta. Sytuacja jest trudna w rejonie Kisiliwki, gdzie wróg próbuje przebić się przez naszą obronę i dotrzeć do rzeki Oskił. Intensywne walki trwają w rejonie Iwanowa i na podejściu do Czasiw Jaru. Wróg za wszelką cenę próbuje utrzymać się w mieście, wykorzystuje najnowsze T-90M, BMP-3, BMD-4, które w trakcie natarcia są zwykle niszczone przez naszą broń przeciwpancerną i drony" - napisano. Wojna na Ukrainie. Gdzie trwają najcięższe walki? "Najintensywniejsze i zacięte walki toczą się w kierunku Pokrowska i Kurachowa. Wróg próbuje przebić się przez obronę naszych wojsk na wąskim odcinku frontu pomiędzy osadami Staromychajłówka i Berdycze poprzez działania ofensywne i szturmowe najlepiej przygotowanych jednostek" - dodano. Generał Syrski odniósł się także do medialnych doniesień dotyczących kierunku charkowskiego. "Kontynuują swoją pracę na odcinkach frontu wschodniego. Po pierwszych drobnych sukcesach w walkach ofensywnych w obwodzie charkowskim nieprzyjaciel całkowicie ugrzązł w walkach ulicznych o Wołczańsk i poniósł bardzo duże straty w personelu oddziałów szturmowych. Obecnie wróg przerzuca rezerwy z różnych kierunków, próbując wesprzeć aktywne działania szturmowe, ale bez powodzenia" - stwierdził Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy. Rosja otworzy nowy kierunek ataku? Petro Czernym o ofensywie na Sumy Do aktualnych informacji napływających z frontu w Ukrainie odniósł się ekspert wojskowy, pułkownik Petro Czernyk. Zdaniem żołnierza w obwodzie sumskim może zostać rozmieszczonych kilka grup batalionowo-taktycznych, które będą starały się wejść na głębokość od trzech do ośmiu kilometrów od granicy. - Naprzeciwko obwodu sumskiego i charkowskiego skupionych jest do 50 tysięcy żołnierzy wroga, do 400 czołgów i 1000 pojazdów opancerzonych, a także do 1000 artylerii lufowej, w tym dział przeciwlotniczych. Czy to wystarczy, aby najeźdźcy przebili się? Nie, to za mało. Muszą podnieść wskaźniki operacyjne przynajmniej do 100 tysięcy - tłumaczył. - Stanowczo będę stał na stanowisku, że prawdziwa bitwa o Charków czy Sumy na pewno nie odbędzie się dzisiaj, ani jutro, ani nawet pojutrze. Okupanci potrzebują 300-tysięcznego korpusu - dodał. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!