W wywiadzie dla agencji Reutera Kyryło Budanow powiedział, że wagnerowcy chcieli przejąć urządzenia nuklearne pochodzące jeszcze z czasów ZSRR, by "podbić stawkę" w trakcie buntu. Pucz Prigożyna. Grupa Wagnera mogła zaszachować Putina - Jeśli jesteś gotów walczyć do ostatniego człowieka, to jest to jeden z tych obiektów, które znacząco podnoszą stawkę - powiedział. Zapewnił, że jedyną przeszkodą dla wagnerowców okazały się zamknięte drzwi i "nie dostali się oni do sekcji technicznej" bazy. Agencja Reutera zastrzega, że nie jest w stanie zweryfikować informacji Budanowa. Grupa Wagnera a broń nuklearna. Niejasności wokół bazy Woroneż-45 Z nagrań wideo i rozmów z mieszkańcami wynika, że w trakcie buntu konwój pojazdów wojskowych skierował się na wschód w kierunku bazy w Woroneżu. Jednak 100 kilometrów od niej, za miejscowością Tałowaja, ślad się urwał - nie ma nagrań świadczących o dalszych działaniach wagnerowców. Przedstawiciele krajów zachodnich twierdzili, że w żadnym momencie w trakcie buntu Prigożyna rosyjski arsenał nuklearny nie był zagrożony. "Obiekt Woroneż-45 znajduje się w gestii jednostki wojskowej nr 14254. Czym dokładnie są przechowywane tam urządzenia nuklearne, stanowi ścisłą tajemnicę" - zauważa Reuters. Budanow powiedział dziennikarzom, że "chodzi o urządzenia łatwe do przeniesienia". Agencja przypomina, że istnieją przekazy o rozwijaniu przez naukowców w ZSRR urządzeń nuklearnych o wielkości walizki, na użytek służb specjalnych. Bunt Prigożyna. "Nie chcieliśmy obalić władzy w Rosji" Późnym wieczorem w piątek 23 czerwca Jewgienij Prigożyn ogłosił, że rosyjska armia rozpoczęła "ataki rakietowe na tyły Grupy Wagnera". Szef grupy zapowiedział "stosowną odpowiedź", a 25 tys. jego najemników miało ruszyć w głąb Rosji. W sobotę 24 czerwca w godzinach porannych przywódca najemników poinformował, że znajduje się w kwaterze wojskowej w Rostowie nad Donem i oczekuje na rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu oraz głównodowodzącego rosyjskiej armii Walerija Gierasimowa. Szef wagnerowców zapowiedział, że w przeciwnym razie "ruszy na Moskwę". Bojownicy mieli skierować się w stronę rosyjskiej stolicy, minąć Woroneż i znaleźć się ostatecznie 200 km od Moskwy, jednak w sobotę wieczorem białoruskie władze poinformowały, że dzięki negocjacjom Alaksandra Łukaszenki pochód wagnerowców zatrzymał się. Informację potwierdził także sam Prigożyn. - Z początkiem lipca Grupa Wagnera miała zakończyć swoją działalność. Nie chcieliśmy obalić władzy w Rosji, a zapobiec rozwiązaniu naszej formacji - powiedział Prigożyn w swoim poniedziałkowym przemówieniu.