W piątek na kanale "Dwie Lewe Ręce" na YouTubie pojawiła się rozmowa ze Szczepanem Twardochem. Z Jakubem Dymkiem i Marcinem Giełzakiem pisarz dyskutował między innymi o wojnie w Ukrainie. Jak sam przekazał, ostatnio był tam w maju i to właśnie o rozmowach z żołnierzami z tamtego okresu mówił w czasie wywiadu. Szczepan Twardoch: Generał Załużny cieszy się ogromnym szacunkiem Na początku autor został zapytany, czy "głos zwykłych ukraińskich kaprali współbrzmi z tym, co mówią czynniki oficjalne", czy jednak można mówić jednak o jakimś dysonansie w tej kwestii. - To zależy, które czynniki oficjalne, czy słuchamy generała Załużnego czy słuchamy prezydenta Ukrainy - zaczął Szczepan Twardoch. Jak dodał, gen. Załużny cieszy się w wojsku ogromnym szacunkiem. - To jest w zasadzie jedyna postać z tego panteonu ukraińskiej polityki, która cieszy się szacunkiem wojska, bo o pozostałych politykach - naprawdę wszystkich - słyszałem od żołnierzy słowa powszechnie uważane za wulgarne. - Dla jasności: o prezydencie również? - zapytał w tym momencie Marcin Giełzak. - O prezydencie, jak najbardziej. Oni go nienawidzą - stwierdził Twardoch. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja Ukraińscy żołnierze mówili o jednym akceptowalnym zakończeniu wojny Dymek, komentując następnie "mocne słowa" pisarza, zaczął pytać o kwestię wojennego entuzjazmu skonfrontowanego z wojenną rzeczywistością. W odpowiedzi na to Twardoch przekazał, że można w tym przypadku mówić o widocznym wśród żołnierzy sentymencie, który jest oparty na pewnym paradoksie. - Z jednej strony wszyscy żołnierze ZSU (Sił Zbrojnych Ukrainy - red.), z którymi rozmawiam i rozmawiałem, o rangach od pułkownika do szeregowca, mówią jasno, że dla nich jedynym akceptowalnym zakończeniem tej wojny jest całkowite zwycięstwo i powrót do granic z 2014 roku. Z drugiej strony jednak, kiedy zadawałem im pytania, jakimi środkami siły zbrojne siły Ukrainy miałyby do tego zwycięstwa doprowadzić, to wszyscy mówili o tym, co nazywa się "głodem amunicji, głodem nabojów" - wskazał. Jak tłumaczył dalej, chciał wiedzieć od żołnierzy, jak widzą odzyskanie granic z 2014 roku, jak wyobrażają sobie zdobywanie Doniecka w momencie, w którym nie są w stanie zaspokoić bieżącego zapotrzebowania na, przede wszystkim, amunicję artyleryjską i "na bieżące zużycie w wojnie pozycyjnej". Mieli oni wówczas odpowiadać, że nie mają pojęcia. "Jednostki wyposażone w NATO-wski sprzęt były na głębokich tyłach" Dalej Twardoch przekazał także, że nie zna żołnierzy z żadnej jednostki, która byłaby wyposażona w zachodni sprzęt. - Kiedy ostatni raz byłem w Ukrainie w maju, to jednostki wyposażone w zachodni, NATO-wski sprzęt były na głębokich tyłach, gdzie starały się jakoś sformować, wytrenować - mówił, dodając, że on sam znajdował się wówczas na froncie, gdzie były jednostki ze starym sprzętem, "nie licząc CAESAR-ów i rzeczy tak nieistotnych jak indywidualna broń strzelecka". Jak dodał, w szeregach ukraińskiego wojska można zauważyć też między innymi "charakterystyczny żołnierski fatalizm". - Ja też rozmawiałem ze specyficznymi żołnierzami, być może nie miałem przekroju przez całe ukraińskie wojsko - mówił, dodając, że "przede wszystkim spotykał się z ludźmi, którzy chcą walczyć i chcą być na froncie". - To są albo ochotnicy, albo żołnierze zawodowi. A w armii ukraińskiej jest też wielu żołnierzy, którzy nie chcą walczyć, ponieważ jest to już armia w dużej mierze z poboru - powiedział. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!