Przez niemal całą sobotę Kreml przygotowywał się na najgorsze. Wydawało się, że Jewgienij Prigożyn, obiecujący "zemstę" za rzekome ostrzelanie swoich oddziałów zatrzyma się dopiero w Moskwie, przed Ministerstwem Obrony, by własnoręcznie "rozprawić się" z ministrem obrony Siergiejem Szojgu. Niespodziewanie jednak biznesmen zmienił zdanie. Do wycofania wojsk miał przekonać go Alaksandr Łukaszenka. Samozwańczy prezydent Białorusi, który jak przekonuje państwowa agencja Biełta prowadził negocjacje w imieniu Władimira Putina, podkreślał, że na stole jest "opłacalna opcja z gwarancjami bezpieczeństwa dla bojowników Wagnera". Po kilku godzinach rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow potwierdził, że na mocy ustaleń sprawa karna wszczęta przeciw Jewgienijowi Prigożynowi zostanie umorzona. Z kolei wangerowcy nie poniosą konsekwencji w uznaniu "zasług" w walkach na froncie. Ci, którzy nie brali udziału w marszu będą mogli podpisać kontakty z Ministerstwem Obrony Narodowej. Dodatkowo w ramach deeskalacji Jewgienij Prigożyn ma udać się na Białoruś. Co obiecano Grupie Wagnera? "Trzy punkty" To, co tak naprawdę zawiera "opłacalna opcja" postanowili sprawdzić blogerzy, dziennikarze i politycy. Doradca ukraińskiego MSW Anton Heraszczenko powołując się na wpis "byłego zwolennika Prigożyna" twierdzi, że Prigożynowi obiecano m.in. dymisję ministra obrony. "Zostały obiecane te trzy rzeczy: 1. Rezygnacja Szojgu 2. Amnestia dla bojowników 3. Możliwy powrót do Afryki. Jestem przekonany, że właśnie podpisał na siebie wyrok śmierci. I na Grupę Wagnera, oczywiście" - przekazało źródło. Na podobne ustalenia powołuje się popularny bloger wojenny OSINTdefender. Cytując rosyjskie "media państwowe" twierdzi, że dojdzie do zmian zarówno w resorcie obrony Szojgu, jaki w Sztabie Generalnym kierowanym przez Walerija Gierasimowa. "Jeśli rzeczywiście Wagner ustępuje, to prawdopodobnie dlatego, że szef sztabu armii Gierasimow i minister obrony Szojgu zostają zastąpieni przez oficjeli lojalnych wobec Prigożyna i to uczyni go najsilniejszym człowiekiem w Rosji" - skomentował na Twitterze amerykański senator Marco Rubio. Ekspert: Początek długotrwałego kryzysu Politolog Władimir Fesenko w rozmowie z ukraińską agencją Unian zauważa, że w sprawie deeskalacji sytuacji wciąż trwają negocjacje. - Musimy poczekać. Może wjechać do Moskwy, może nie, albo okopać się w Rostowie. Pytanie pozostaje otwarte - mówił ekspert. Fesenko zauważył, że na tę chwilę "nie widzi zdecydowanych zmian, które byłyby korzystne dla Prigożyna lub reżimu Putina. Nie ma wątpliwości, że bunt wagnerowców to początek "długotrwałego kryzysu politycznego w Rosji". - Wirus wojny, który Putin skierował przeciw Ukrainie, wrócił teraz do Rosji - podkreślił.