Dowódcy w rosyjskich oddziałach biorą łapówki za wysłanie na tyły żołnierzy, którzy nie chcą walczyć na pierwszej linii frontu i w ten sposób "robią biznes na 'operacji specjalnej'" - oświadczyło Centrum. "Jeśli żołnierz nie chce być na pierwszej linii frontu, to powinien zapłacić i będzie odwieziony na tyły. Taki wojenny biznes jest najbardziej rozpowszechniony na najbardziej zapalnych odcinkach frontu, gdzie oddziały armii rosyjskiej ponoszą straty" - napisano w komunikacie. "Na przykład w rejonie Bachmutu, w obwodzie donieckim, za taką usługę oficerowie rosyjscy chcą pięć tysięcy rubli za dobę pobytu na tyłach (równowartość prawie 400 złotych - przyp. red.)" - głosi komentarz Centrum Komunikacji Strategicznej w serwisie Telegram. Wojna w Ukrainie. Słabe dowództwo prowadzi do pogorszenia morale rosyjskiej armii Zgodnie z ustaleniami brytyjskiego wywiadu "osiem miesięcy po inwazji główne elementy rosyjskiego dowództwa wojskowego są coraz bardziej dysfunkcyjne. Na poziomie taktycznym niemal na pewno pogłębia się brak zdolnych rosyjskich młodszych oficerów, którzy mogliby zorganizować i poprowadzić nowo zmobilizowanych rezerwistów" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej MON. Resort wskazał, że słabe przywództwo na niższych szczeblach prawdopodobnie pogarsza morale i spójność jednostek w wielu częściach rosyjskich sił zbrojnych.