W niedzielę rzecznik odeskiej administracji wojskowej Siergiej Bratczuk poinformował, że Siły Zbrojne Ukrainy zlikwidowały rosyjskiego oficera Dmitrija Lissickiego. Rosjanie jednak milczą, nie chcąc przyznać się do porażki. Wyjątkiem był jeden wpis, w którym pojawiła się informacja wychwalająca bohaterską walkę oficera. Dla Ukraińców oczywistością jest, że śmierć oficera była odwetem za krwawą bitwę pod Iłowajśkiem w sierpniu 2014 roku. Ukraińcy ponieśli tam wtedy klęskę i zostali zmuszeni do odwrotu. Gdy się poddali, zostali ponownie zaatakowani. Według tamtejszych żołnierzy, odpowiedzialnym za masakrę ukraińskich żołnierzy był właśnie Lissicki, dowódca 1. Batalionu 247 Pułku Desantowo-Szturmowego. Za swoje zasługi wojskowy później został odznaczony tytułem "Bohatera Federacji Rosyjskiej". Ukraińcy zemścili się na Lissieckim. Rosjanie nie chcą tego przyznać Rosjanie żegnali Dmitrija Lissickiego w mediach społecznościowych. Uwagę zwracały niespójne przekazy dotyczące jego śmierci. W żadnym komunikacie nie pojawiła się informacja o tym, jak zginął. Wyjątkiem jest jednak wpis rosyjskiego rektora Stawropolskiego Państwowego Uniwersytetu Rolniczego (SSAU). Władimir Sitnikow napisał, że Lissicki poległ w trakcie walki. Można więc podejrzewać, że ta propagandowa wersja stanie się oficjalną. "Absolwent naszej uczelni i "Bohater Federacji Rosyjskiej" Dmitrij Lissicki poległ w walce" - napisał Sitnikow na Telegramie. W większości komunikatów nie ma jednak mowy o tym, jak zmarł rosyjski oficer. Nowe światło na sprawę rzuca informacja przekazana na kanale Baza na Telegramie, na który często powołują się niezależne media. Według tych informacji, ciało oficera miało zostać znalezione w jego mieszkaniu w rosyjskim Stawropolu. Lissicki miał popełnić samobójstwo, strzelając sobie w głowę.