Szef Ukraińskiego Instytutu Przyszłości, doradca ministra spraw wewnętrznych i były deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Wadym Denysenko zaproponował, by po zakończeniu wojny przedłużyć zakaz wyjazdów dla mężczyzn przynajmniej o trzy lata. Denysenko uważa, że takie środki są konieczne, bo w przeciwnym razie Ukraina "po prostu nie przetrwa jako naród". Zaznaczył jednocześnie, że powinny istnieć legalne możliwości wyjazdu np. dla personelu wojskowego na leczenie czy w ramach wyjazdów służbowych. "Powinno to być jasno określone w przepisach. Ale otwarcie granic za jednym zamachem, jak to było przed 24 lutego 2022 roku, oznacza stratę kolejnego miliona. Teraz za granicą jest około siedmiu milionów ludzi, połowa wróci. Wszyscy, którzy piszą o kompleksowych środkach powrotu, oszukują. Nie ma i nie będzie żadnych naprawdę kompleksowych działań. Niestety" - napisał Denysenko na Facebooku. Propozycja doradcy szefa MSW wywołała burzliwą debatę. Kontrowersyjna propozycja w Ukrainie. "To doprowadzi do zamieszek" Na słowa Denysenki zareagowała deputowana do ukraińskiego parlamentu Iryna Heraszczenko. "Nie sądzę, aby powojenne zezwolenie na wyjazd zadziałało na rzecz innowacyjnego rozwoju w kraju. To doprowadzi do zamieszek. I kto pozwoliłby sobie na zakazanie milionowi kombatantów wyjazdu za granicę, którzy zdecydowanie zasłużyli na odpoczynek i podróżowanie z rodzinami" - napisała deputowana. Heraszczenko uważa, że tego typu zakazy rodzą korupcję. "Urzędniczki nawet teraz nie mogą wyjechać, mimo że nie mają służby wojskowej. To już powoduje problemy w samorządach i w służbie cywilnej. Jest wiele posłanek w radach lokalnych, gdzie nawet nie dostają pensji, tylko wypełniają mandat. Ukraińcy chcą odbudować kraj. Do tego trzeba pobudzać gospodarkę, a nie zabijać przedsiębiorczość nowymi zakazami" - podkreśliła polityczka. "Ukraina to nie Rosja" Propozycję Densysenki skomentował także były doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy i dziennikarz Jurij Czewordow. - Przede wszystkim ci, którzy naprawdę chcieli opuścić Ukrainę, zrobili to na długo przed wojną - stwierdził. - Po drugie, już w czasie wojny ci, którzy chcieli wyjechać - wszyscy wyjechali w taki czy inny sposób, słusznie lub nie. Korupcyjny system dawał szansę każdemu, no, prawie każdemu, kto chciał takiej możliwości - dodał. Podkreślił, że "są tacy, którzy postanowili dalej wiązać swoje życie z Ukrainą". - Nie rozumiem dlaczego, gdy przeżyją najostrzejszą fazę - wojskową, będą chcieli i musieli po niej wyjechać - powiedział. Odnosząc się do zakazów, Czewordow uznał też, że "Ukraina to nie Rosja i różni się od wroga właśnie nieustannym pragnieniem wolności, o którą obecnie toczy się wojna". Kary dla Ukraińców unikających mobilizacji Komentując możliwość otwarcia granic po wojnie, politolog i oficer Sił Zbrojnych Ukrainy Petro Okotin zwrócił uwagę, że należy zastanowić się, jakie warunki są niezbędne do rozwoju Ukrainy. - Logiczne jest, że Ukraina powinna wtedy otworzyć swoje drzwi dla specjalistów z różnych krajów, takich jak Niemcy i Stany Zjednoczone. Zmieni się struktura ludności. I nie powinno być w tym nic złego - podkreślił. Minister spraw wewnętrznych Ihor Kłymenko zapowiedział wcześniej zaostrzenie kar dla osób, które nielegalnie opuściły Ukrainę w czasie wojny. Polityk zaznaczył, że przygotowanie ustawy jest związane z "domaganiem się sprawiedliwości dla ludzi, którzy nielegalnie opuścili kraj i uniknęli mobilizacji". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!