Dziennikarze rosyjskojęzycznego, niezależnego portalu Meduza rozmawiali - pod warunkiem zachowania anonimowości - z sześcioma osobami. Pytani byli wysokimi rangą urzędnikami regionalnymi, konsultantami politycznymi gubernatorów obwodów i pracownikami lokalnych przedstawicielstw rosyjskiego przywódcy. Stwierdzili oni, że delegowani na okupowane tereny Ukrainy urzędnicy "zbyt swobodnie nawet jak na rosyjskie standardy" korzystają z pieniędzy wydzielanych przez budżet centralny, które przeznaczone są na "odbudowę" tych ziem. "To prawdziwa szkoła korupcji, trzeba ich hamować" "Przywłaszczają sobie więcej środków budżetowych 'niż jest to zwyczajowo w Rosji przyjęte'" - przekazał portal. "To prawdziwa szkoła korupcji, trzeba ich hamować" - poinformował jeden z rozmówców portalu. "Nad tymi pieniędzmi nie ma żadnej kontroli. (...) Bardzo łatwo jest wyprowadzić pieniądze (...), a miejscowa ludność chętnie w tym pomaga" - dodał inny. Ten brak kontroli wynika z tego, że "są ważniejsze zadania, takie jak wyłapywanie ukraińskich agentów", a także z uwagi na to, że mało kto chce tam jeździć w delegację. Rosja. Urzędnicy, którzy wrócili z Ukrainy "przestają się bać" Rozmówcy Meduzy twierdzą, że po powrocie na macierzyste stanowiska urzędnicy "przestają się bać". Jedna z osób cytowanych przez portal zwróciła uwagę, że istnieje też odwrotny proces: urzędnicy, którzy obawiają się postępowania karnego za korupcję lub którzy już zostali na niej przyłapani, są wysyłani na terytoria okupowane. Jako przykład podano wicegubernatora obwodu leningradzkiego Jewgienija Charłaszkina. Wszczęto przeciwko niemu sprawę o "niewłaściwe wykorzystanie" pieniędzy przeznaczonych na rozwój metra i osadzono w areszcie. Jednak gdy bank, który go zadenuncjował, wycofał swoją skargę, Charłaszkin zachował swoje stanowisko i wyjechał do samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL), by tam nadzorować "odbudowę infrastruktury". Dobrze poinformowane źródło twierdzi, że urzędnik postanowił wyjechać, "by uniknąć dalszych przesłuchań". Skandaliczne zachowania rosyjskich urzędników Inny urzędnik zaznacza, że pobyt na terytoriach okupowanych ma również przełożenie na zmianę zachowania. Dotyczy to przede wszystkim urzędników wyższego szczebla. Przytoczno przykłady gubernatora obwodu omskiego Witalija Chotszenki (przez dziewięć miesięcy kierował "rządem DRL") oraz gubernatora Czukotki Władisława Kuzniecowa (był zastępcą "przewodniczącego rządu 'Ługańskiej Republiki Ludowej'"). Po powrocie komunikują się z podwładnymi "w stylu wojskowym". "Nie jestem szefem, ale dowódcą. A ty jesteś nikim. Padaj mi do stóp" - ma zwracać się do swoich podwładnych Kuzniecow. "A przedtem nie wyróżniali się niczym, byli przeciętni" - przekazał informator Meduzy. Dodano, że teraz niektórzy zachowują się, "jakby wszystko było im wolno". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!