Michaił Fridman wciąż może mieszkać w swojej posiadłości Athlone House w Highgate w północnym Londynie, ulubionej okolicy Rosjan obok Mayfair i Belgravii, nazywanych Londongradem z powodu liczby rosyjskich oligarchów, którzy masowo kupowali domy w brytyjskiej stolicy. Stał się jednak odludkiem, głównie siedzi w domu i czyta książki. Może niewiele więcej, ma dwa tysiące funtów miesięcznie na przeżycie, bo jego majątek został zamrożony na Wyspach, a to ponad osiem miliardów funtów. Odwołał się w sądzie, żądając choć odmrożenia kwot potrzebnych na pensje dla służby: kucharzy, sprzątaczek, szoferów, ogrodników. O posiadłość ktoś przecież musi dbać. Tłumaczył, że w renowację domu w stylu wiktoriańskim włożył kilkadziesiąt milionów funtów. Fridman pozostał na Wyspach jako jeden z ostatnich rosyjskich bogaczy. Roman Abramowicz, Aliszer Usmanow i Oleg Deripaska z Londynu wyjechali. Fridman nie przywykł do życia za ciut więcej niż wynosi pensja minimalna w Wielkiej Brytanii. Był do niedawna jednym z udziałowców Alfa-Banku w Rosji. Fortuna Petra Avena rozpłynęła się w kilka dni Fortunę drugiego udziałowca i szefa Alfa-Banku, Petra Avena szacowano na niemal pięć miliardów dolarów. Rozpłynęła się w kilka dni. Tuż przed decyzją władz w Londynie o zablokowaniu majątków miliarderów żona Avena jeździła od bankomatu do bankomatu, wypłacając ile się da, by ratować choć gotówkę. Aven chwilę później stracił dostęp do apartamentu w Londynie i domu na obrzeżach brytyjskiej stolicy. Ma w sumie trzy domy w Londynie i Surrey. I tak "biedował" do października, gdy niespodziewanie Londyn zgodził się, by Aven miesięczne wydawał 60 tysięcy funtów na szkoły dzieci i spłatę długów. Dlaczego? Nie wiadomo. Wiązało się to z krytyką ze strony opozycji, że władze ułatwiają życie współpracownikom Putina. Przypomina się przy tym, że oligarcha spotykał się z rosyjskim prezydentem tuż po agresji Moskwy na Ukrainę. Roman Abramowicz - samozwańczy Henry Kissinger Roman Abramowicz, kiedyś właściciel klubu Chelsea, mający przed wojną na Ukrainie prawie 10 miliardów dolarów majątku, zaangażował się w wypracowanie planu pokojowego między Rosją a Ukrainą, licząc, że tak ucieknie od sankcji. Nawet sam siebie nazwał nowym Henrym Kissingerem. Latał między Kijowem, Stambułem i Moskwą. Jednak z łatką człowieka Putina był niewiarygodny. Od roku nie może wrócić do Londynu, gdzie jest objęty sankcjami. Brytyjskie władze zamroziły jego majątek wart kilka miliardów dolarów. Zdołał uratować dwa jachty, które są na wodach tureckich, więc ani Unia Europejska, ani Wielka Brytania nie mogły ich przejąć. Kursuje między Soczi, Stambułem i Tel Awiwem (ma paszport izraelski). Kiedy odwiedzi wartą sto milionów euro willę na Francuskiej Riwierze, nie wiadomo. Została przejęta przez władze Francji. Owszem, parę miliardów uratował, ale dla oligarchy to potwarz stracić nawet jego część. W grudniu był widziany przed Ścianą Płaczu w Jerozolimie, prawdopodobnie brał udział w bar micwie syna - Aarona. Deripaska wybrał drogę krytyki Oleg Deripaska, magnat aluminium, dysponujący jeszcze rok temu paroma miliardami, objęty amerykańskimi, unijnymi oraz brytyjskimi sankcjami, wybrał ryzykowną drogę - krytykuje Kreml za wojnę w Ukrainie. Gdy powiedział, że "zniszczenie Ukrainy może być kolosalnym błędem", stracił hotel Imieretinski w Soczi. Instytucja, która zajmuje się rozwojem rosyjskiej części wybrzeża Morza Czarnego pod dyktando Kremla, pozwała firmę Deripaski o złamanie warunków dzierżawy. Sąd odebrał oligarsze hotel. Deripaska jakby nie zrozumiał ostrzeżenia i powiedział, że za rok Rosji skończą się pieniądze, jeśli wojna będzie trwała. A że z racji sankcji zbytnio nie może podróżować po świecie i głównie siedzi w Rosji, to mógł przeczytać podpowiedzi zachodnich mediów, by nie stawał zbyt blisko okna. Sankcje dla żon i dzieci oligarchów. Są wyjątki Olgę Ajziman, choć rozwiodła się z Michaiłem Fridmanem 17 lat temu, też dopadły sankcje, tyle że w Unii Europejskiej, bo mieszka we Francji. Córki Fridmana, mimo że nigdy nie mieszkały w Kanadzie, także zostały objęte sankcjami. Jednej z nich nie odnowiono wizy po dziewięciu latach mieszkania w Stanach Zjednoczonych. Dla Sofii i jej sześciorga rodzeństwa, dzieci Romana Abramowicza, wybuch wojny w Ukrainie oznaczał jedno - stały się miliarderami. Abramowicz zabezpieczył się przed sankcjami, przekazał pieniądze na fundusze, nad którymi pieczę mają jego dzieci. Tak uratował cztery miliardy dolarów. Było to możliwe, bo nie został objęty sankcjami przez Waszyngton na prośbę Ukraińców, którzy chyba jednak liczyli na pomoc oligarchy w wypracowaniu warunków rozejmu. Skorzystały - jak na razie - tylko dzieci Abramowicza. Przy okazji Sofia napisała coś, czego powiedzieć nie może jej ojciec, bo na Instagramie zamieściła post w dniu rozpoczęcia agresji: "Największym sukcesem kłamstw Kremla jest to, że większość Rosjan stoi za Putinem".