Wojna w Ukrainie to wina Rosji - uważa niespełna 40 proc. osób rosyjskojęzycznych w Niemczech. Tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez instytut badania opinii publicznej Infratest dimap na zlecenie Deutsche Welle. Ankietowano osoby posługujące się rosyjskim jako językiem ojczystym, pochodzące z Rosji lub innej byłej republiki ZSRR. Ile ich jest? W analizie platformy dziennikarskiej Mediendienst Integration z 2020 roku jest mowa o 3,5 mln osób rosyjskojęzycznych w Niemczech, wywodzących się w większości z Rosji, Kazachstanu i Ukrainy, czyli albo urodzonych na tych terenach, albo posiadających co najmniej jednego urodzonego tam rodzica. Jednak tylko dla 61 proc. z nich rosyjski był językiem ojczystym. Wizerunek Putina ogromnie ucierpiał Na tej ostatniej grupie skupili się badacze w sondażu dla Deutsche Welle. Prawie dwie trzecie uczestników przeprowadzonego w kwietniu 2023 roku badania podało, że ma gorszą opinię o Władimirze Putinie niż przed rosyjską napaścią na Ukrainę. Dla 22 proc. wizerunek prezydenta Rosji 14 miesięcy po rozpoczęciu wojny zmienił się "raczej na gorsze", a dla niespełna 28 proc. - na "mocno na gorsze". W sumie to 65 procent. - W moim środowisku prywatnym i zawodowym doświadczyłem tego, że ludzie są przerażeni rosyjskimi zbrodniami, o których informują media społecznościowe i tradycyjne - mówi w rozmowie z DW Edwin Warkentin. Kierownik referatu kultury w Muzeum Historii Kultury Niemców Pochodzenia Rosyjskiego w Detmold tłumaczy tym również negatywne postrzeganie Putina: - Ludzie mieszkający w Niemczech mają dostęp do źródeł informacji, które pokazują zbrodnie i nazywają je po imieniu. W przeciwieństwie do tych, którzy mieszkają w Rosji i karmią się tylko informacjami państwowej propagandy. Ponadto obywatele niemieccy wywodzący się z byłego Związku Radzieckiego jego zdaniem wyraźniej odróżniają Putina od Rosji jako kraju. Z sondażu DW wynika, że ludzie ci mocno przeżywają toczącą się wojnę. Jeśli dodać do siebie te liczby, to niespełna 80 proc. "bardzo się martwi" lub "raczej się martwi". Przyczyną może być również to, że co piąta ankietowana osoba ma członków rodziny lub znajomych, którzy biorą udział w wojnie jako żołnierze. Z sondażu nie wynika, po której stronie walczą. Martwią się zwłaszcza starsi Wojnę przeżywają zwłaszcza ludzie w wieku ponad 40 lat, młodsi nie aż tak. - Myślę, że to jest raczej ogólne zjawisko pokoleniowe - tłumaczy Warkentin, który sam przyjechał z Kazachstanu do Niemiec w latach 90. jako późny przesiedleniec. 40-latkowie i starsi mają bowiem jego zdaniem rodzinę, zbudowali sobie życie i bardziej martwią się o przyszłość niż ludzie młodsi. Ponadto starsze pokolenie silniej identyfikuje się z krajami pochodzenia. Warkentin podkreśla, że ludzie ci przeżyli młodość, a może dzieciństwo w krajach byłego ZSRR: - Mają przyjaciół, z którymi wciąż jeszcze utrzymują kontakt, a niekiedy też krewnych w Rosji, Ukrainie czy Kazachstanie i są emocjonalnie pod większym wpływem tego konfliktu niż młodsze pokolenia, które przeżyły socjalizację, dorastały, a może nawet urodziły się tu w Niemczech. 45 proc. badanych w sondażu uważa, że rosyjska agresja na Ukrainę ma również negatywny wpływ na relacje między Niemcami a Rosjanami. Pogląd ten jest znacznie bardziej rozpowszechniony w grupie wiekowej od 18 do 39 lat (56 proc.) niż wśród osób liczących co najmniej 60 lat (31 proc.). Większość za silniejszą współpracą z Rosją Jeśli chodzi o podejście Niemiec do obu stron wojny, to większość ankietowanych popiera powrót do silniejszej współpracy z Rosją. W sondażu DW opowiada się za tym 44 proc. badanych, natomiast niespełna jedna trzecia jest za silniejszym wspieraniem Ukrainy. W ocenie Warkentina podobne zdanie miałaby większość niemieckiego społeczeństwa. - Myślę, że ludzie zasadniczo pragną powrotu do normalnych stosunków z Rosją lub ich intensyfikacji, ale w innych warunkach, prawdopodobnie z innym rządem, z innym ustrojem - mówi. Aprobatę jednej trzeciej ankietowanych dla silniejszego wspierania Ukrainy Warkentin ocenia bardzo pozytywnie. - Przed 24 lutego 2022 roku nie mógłbym sobie wyobrazić takiego wyniku. Jego zdaniem może on być uwidocznieniem skali solidarności z Ukrainą. Dodaje, że w ubiegłym roku brakowało mu w debatach publicznych "tematu pomocy osób rosyjskojęzycznych dla ukraińskich uchodźców oraz wspierania przez nich konwojów z pomocą, wysyłanych na Ukrainę". Duża gotowość do demonstracji Połowa osób rosyjskojęzycznych w Niemczech mogłaby sobie wyobrazić udział w demonstracjach na rzecz natychmiastowego zakończenia wojny. Na znak poparcia dla Ukrainy wyszłoby na ulicę 17 proc., a dla Rosji - o połowę mniej (9 proc.). Jeszcze niższa (4 proc.) byłaby gotowość do udziału w demonstracji proputinowskiej. Przeciwko prezydentowi Rosji protestowałoby natomiast z górą 20 proc. Większość ankietowanych sceptycznie ocenia przyszłość. Blisko połowa oczekuje, że w dłuższym okresie nie nastanie pokój. Mniej więcej równowaga panuje w przypadku pytania, kto wygra wojnę. Na Rosję stawia 11 proc., a 9 - na Ukrainę. Niespełna jedna piąta przewiduje rozwiązanie dyplomatyczne. Edwin Warkentin zaleca niemieckim politykom "dokładniejsze przyglądanie się tego rodzaju sondażom i analizom statystycznym". Aby zrozumieli, że społeczność postradziecka w Niemczech jest grupą niezwykle heterogeniczną, której większość przeżyła socjalizację w zachodnim, niemiecko-europejskim społeczeństwie. - Byłoby to nader ważne - podkreśla Warkentin - aby nie powstawało wrażenie, że istnieje tu diaspora, która ewentualnie hołduje innym poglądom na temat tej wojny i być może tkwi w konflikcie lojalności. Taki konflikt mógłby bowiem zaburzać pokój społeczny w kraju. Warkentin wyciąga z sondażu DW "ważny wniosek", że postawa ankietowanych wobec rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie, chociaż mają oni do niej bardziej emocjonalny stosunek, odpowiada raczej postawie większości społeczeństwa: - Myślę zatem, że tego rodzaju rezultaty mogą również przyczyniać się to rozładowywania napięć i bardziej harmonijnego współżycia w społeczeństwie imigracyjnym. Deutsche Welle, Marcel Fürstenau